IV NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU – LÆTARE

Od dnia Bożego Narodzenia przeżywamy czas, kiedy w przeciągu rocznej wędrówki słońca przybywało nam dnia. Dzisiaj zaś – w Trójmieście – dzień trwa niemal dokładnie 12 godzin. Poza tym, że właściwie zwiastuje to wiosnę to przypomina nam także iż jesteśmy już na półmetku paschalnej wędrówki do Świąt Wielkiejnocy! Dlatego do naszego postnego fioletu wmieszało się nieco światła sprawiając wrażenie różowego… W Kościele i w świecie przyrody w miarę do zbliżania się do świąt wszystko coraz bardziej się rozświetla…

W ubiegłą niedziele siedzieliśmy z Panem Jezusem przy studni Jakuba i obserwowaliśmy jak Pan przemienił życie Samarytanki. Dzisiaj idziemy z Nim dalej… Do Jerozolimy. Spotykamy tam kolejnego smutnego człowieka… Człowieka, który nigdy nie widział światła.

Na drodze tego człowieka staje Jezus! Ten, który jest światłem i działa dopóty dopóki nie nadejdzie godzina ciemności – czyli Golgoty!

Ale co robi Jezus? Czy On „bawi się” w lekarza? Nic podobnego! Jezus dokonuje nowego stworzenia! Ma przed sobą człowieka, który jest jak niewidomy kotek… Który po prostu nie widzi! Dla którego nie istnieje rzeczywistość światła ani kolorów… Nie ma o niej pojęcia. Pewnie przeczuwa, że coś z nim nie tak… Mówią mu, że jest niekompletny! On zaś sam trudni się żebractwem, aby jakoś przeżyć.

Pan Jezus dostrzega go! Dostrzega Jego nędze i nędze tych wszystkich, których oczy są zamknięte!

I On powtarza to co czynił kiedyś… Dotyka się prochu! Tchnie w proch… Robi błoto! Obkłada nim oczy niewidomego i posyła go do przedziwnego miejsca… Do sadzawki Siloam… Miejsca w którym uprzednio myto baranki składane na paschę! Miejsca obmycia Baranka paschalnego! On który obmył się w wodach Jordanu by wziąć na siebie grzech świata… Najpierw czyni to co czynił na początku! Dotykając się ziemi stwarza nowego człowieka… Następnie wysyła go do paschalnych zdrojów chrztu… I tam odzyskuje on wzrok!

Siostry i Bracia!

Czasem bywa ślepota gorsza! Porażająca! Czasem w człowieku gaśnie zmysł zwany zmysłem wiary!

I człowiek wtedy gubi się… I tak jak świat barw nie istnieje dla człowieka niewidomego… świat dźwięków dla niesłyszącego tak dla niego nie istnieje rzeczywistość wiary! To straszna choroba zmysłów.. Tym straszniejsza, że zwykły lekarz nie umie jej zdiagnozować ani podjąć się jej leczenia!

I co wtedy! Wtedy konieczne jest by zwrócił się on mimo wszystko do tego lekarza który swoich chorych leczy własną krwią! Konieczne by zbliży się do sadzawki Jego posłania!

Chce w tym miejscu przywołać dwa cytaty z popularnego niegdyś serialu: „Dotyk Anioła”:

„Znam wielu ludzi, którzy nie wierzą w anioły, ale żadnego, który nie chciał by wierzyć”

Oraz: „jak to jest, że nawet niewierzący w ciężkich chwilach wołają: <<O Boże!>>?”

Bo można żyć bez dźwięku słów i brzmienia muzyki… Można żyć bez światła i kolorów.. Ale czuje się pewien brak!

Tak samo można żyć bez Boga…. można i bez Kościoła… ale odczuwa się brak!

Prośmy Pana Boga by zawsze otwierał nasze oczy! By nam zawsze uświadamiał, że jesteśmy częścią świata materialnego… Powstałego z ziemi i że jesteśmy grzeszni. I że koniecznie potrzebujemy obmycia się w wodzie wytryskującej z Jego przebitego boku!

Ale nieśmy Mu także tych wszystkich których zmysł wiary choruje! Prośmy Go, bez roztrząsania czy zgrzeszyli oni sami czy ich rodzice. Prośmy by ich odnowił, oczyścił i uzdrowił!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*