Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego przeżywamy w niedzielę. Żal tego święta! Zawsze było czterdzieści dni po zmartwychwstaniu, a potem dziewięć dni wyczekiwano na Zesłanie Ducha Świętego. Dla człowieka wierzącego takie dokładne wpisanie uroczystości do historii zbawienia ma duże znaczenie.
Zmiana jest tym dziwniejsza, że 15 sierpnia zachowano uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a przeniesiono na niedzielę uroczystość Wniebowstąpienia Chrystusa.
Mimo takich mało czytelnych decyzji skoncentrujemy dziś swoją uwagę na tajemnicy wniebowstąpienia, a jest to wielka tajemnica naszej wiary. Równie wielka jak tajemnica zmartwychwstania i zesłania Ducha Świętego, ściśle zresztą połączona z tymi dwiema tajemnicami.
Uroczystość Wniebowstąpienia Chrystusa ukierunkowuje nasze myślenie i nasze działanie na dom Ojca, do którego z godziny na godzinę zmierzamy.
Jesteśmy w drodze do nieba. O tym nie wolno nam zapomnieć. Jeśli tak się stanie, zaczniemy błądzić. A Ziemia to jest kula i można po niej chodzić w kółko i bez celu. Chrystus wytyczył drogę z ziemi do nieba i dom Ojca, w którym jest mieszkań wiele, uczynił celem naszego życia.
Za co Kościół dziękuje Bogu w dzisiejszej prefacji o wniebowstąpieniu Chrystusa? Dziękuje za Jego zwycięstwo nad grzechem i śmiercią. Chrystus przegrał bitwę, gdy dobrowolnie oddał się w ręce ludzi złych. Zginął poza murami Jerozolimy i tam przygotowano Mu pogrzeb. Ale w tej dobrowolnej klęsce ujawnił potęgę miłości, która zawsze jest silniejsza niż grzech; silniejsza niż grzechy całego świata. Przegrał bitwę, ale wygrał wojnę. Przez zmartwychwstanie udowodnił, że życie jest mocniejsze od śmierci. I wszystkich, którzy w Niego wierzą, uczynił zdolnymi do podobnego zwycięstwa.
Jezus wchodzi do nieba jako król chwały, jako podwójny zwycięzca: zwyciężył grzech i śmierć. Wniebowstąpienie otwiera niebo dla człowieka, dla każdego z nas. Dotąd było ono jedynie dla aniołów. Teraz jest dla nas, bo syn Boga jest synem człowieczym. Odtąd aniołowie są do dyspozycji człowieka. Wielka to tajemnica!
Wniebowstąpienie stało się dniem wyniesienia człowieka do najwyższej, boskiej godności. To jest nasza perspektywa życia w nowym Bożym świecie, w gronie aniołów, którzy będą z podziwem spoglądać na nas.
Kolejny tytuł dziękczynienia to fakt, że Jezus jest pośrednikiem między Ojcem a ludźmi, między nami a Ojcem. O cokolwiek chcemy prosić Ojca, możemy to uczynić przez Jezusa, który jest nam bliski przez Jego udział w naszym ziemskim życiu.
Przed Bogiem dzielimy rzeczy na wielkie i na małe. Przed Chrystusem tak rzeczy nie dzielimy, bo dla Niego rzeczy małe, nasze, codzienne, zwykłe są wielkie.
W Ewangelii nie ma podziału na rzeczy wielkie i małe. Małe są wielkimi, jeżeli są one dziełem miłości. Przypomniała o tym św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
Kościół dziękuje również Bogu za to, że Chrystus jest sędzią świata: „Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. Jest sędzią sprawiedliwym.
Na ziemi są miliony ofiar, ludzi skrzywdzonych. Jest ich o wiele więcej niż tych, którzy krzywdzą. I tu, na ziemi, rzadko kiedy ci, którzy krzywdzą, zostają ukarani. A jeżeli nawet tak się dzieje, to nigdy nie są ukarani sprawiedliwie. Bo jeżeli ktoś zabija dwadzieścia tysięcy ludzi i za to jego się zabije, to co to za sprawiedliwość!? Przypomnę chociażby tylko Katyń.
Ale Jezus jest sędzią sprawiedliwym. A w tym określeniu na pierwszy plan wysuwa się to, że nagrodzi skrzywdzonych. Kto żyje uczciwie i nie krzywdzi, potrafi przebaczyć swoim winowajcom. I on czeka na wyrok Jezusa, wiedząc, że dla niego ten wyrok będzie pomyślny. Każdy skrzywdzony zostanie z tytułu sprawiedliwości przez samego Boga nagrodzony.
Czekamy z nadzieją na sąd. Z nadzieją i radością nie dlatego, że winni zostaną ukarani, bo to żaden powód do radości. Ktoś przecież będzie cierpiał. Ale czekamy na wyrok, w którym Bóg nagrodzi nas za każdy dobry czyn, za każdą dobrą decyzję. A przecież tych dobrych decyzji w naszym życiu są tysiące. Jest ich wiele razy więcej aniżeli tych niedobrych.
Kościół dziękuje również za to, że zmartwychwstały Chrystus jest władcą stworzenia. My znamy wielu władców, którzy bardzo często kompromitują siebie i władzę. Znamy tych małych kacyków żyjących kosztem podwładnych. Im się wydaje, że są panami życia i śmierci i że władza daje im prawo do zabawy naszym kosztem. Dzisiejsza uroczystość przypomina, że i oni są podwładnymi Władcy Stworzenia, że i oni odpowiedzą za każdą swoją decyzję, i że Chrystus ani na sekundę nie zwolni ich od odpowiedzialności.
On nigdy nie żyje naszym kosztem. To my żyjemy z Jego łaskawości. Tak jest ustawiona wszelka prawdziwa władza, która od Boga pochodzi.
Dzieci żyją kosztem rodziców, a nie rodzice kosztem dzieci. Kiedy dziecko skończy osiemnaście lat, powinno przejść na własny rozrachunek po to, aby za cztery lata wziąć odpowiedzialność za utrzymanie innych. Taki jest mechanizm władzy, Bożej władzy. Nie może mający władzę żyć kosztem podwładnego.
Jezus to ten władca, któremu można całkowicie zaufać.
Kościół dziękuje również za nadzieję nowego, lepszego życia w świecie Dobrej Nowiny, bo całe niebo jest Dobrą Nowiną. Nie ma tam już krzywdy, niesprawiedliwości, narzekania, cierpienia. Jest dziękczynienie, wzajemna miłość i szczęśliwe życie.
Oto bogactwo treści tego wydarzenia, które miało miejsce na oczach blisko pięciuset świadków.
Przy zmartwychwstaniu świadków nie było. Był tylko pusty grób. A przy wniebowstąpieniu było pięćset osób. Z nich sto dwadzieścia powróciło razem do jednego pomieszczenia i tam czekali na zesłanie Ducha Świętego.
Nie da się tego wydarzenia usunąć z Ewangelii. Jest to jedno z największych wydarzeń w historii zbawienia.
Podziękujmy Bogu za tę odrobinę wiary, która nas tu przyprowadziła i która pozwala nam popatrzyć w górę, a nie chodzić tylko w kółko po ziemi. Bowiem ten, który chodzi w kółko, nigdzie nie zajdzie. Zmęczony padnie po drodze.
A my mamy drogę wytyczoną. Dojdziemy do drzwi, które się otworzą. Wyjdzie przez nie Chrystus i powie: „No, udało ci się. Chodź do prawdziwej radości”. Amen.
Dodaj komentarz