XXIV NIEDZIELA ZWYKŁA

?????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????

Najpierw chciałbym zwrócić uwagę na to, że w dzisiejszym fragmencie Ewangelii jest mowa o przebaczeniu bratu. Zarówno na początku, jak i na końcu swojej wypowiedzi Jezus podkreśla to samo: przebaczyć swemu bratu. Również przykład, który podaje, dotyczy dwóch współsług, którzy mają tego samego pana, nie są to więc ludzie całkowicie sobie obcy. Jest ktoś, kto ich łączy – ten, kto pożyczył im pieniądze, kto im darował. Może to nie najważniejsze w tej perykopie, ale zmusza nas ona do myślenia, że przebaczenie trzeba zacząć od swoich najbliż­szych. Stosunkowo łatwo jest przebaczyć ludziom, którzy są daleko, albo łatwo skoncentrować się na tych, z którymi nic nas nie łączy. Przebaczenie jest jednak potrzebne zwłaszcza wśród najbliższych. Dlaczego? Gdyż z najbliższymi żyjemy na co dzień. Żyjemy z braćmi, z siostrami, żyje się w rodzinie – i dlatego w tym miejscu, gdzie jest większe prawdopodobieństwo, że człowiek wyrządzi komuś krzywdę, tam też potrzeba wię­cej przebaczenia i więcej miłości. To jest pierwsza myśl z tej Ewangelii: zwrócić uwagę na to, że przebaczenie trzeba kierować zwłaszcza do tych, którzy są nam najbliżsi.

Jeśli chodzi o liczby. Wszyscy wiemy, że liczba „siedemdziesiąt siedem” nie ma dosłownego znaczenia w tym fragmencie, ale jest pewnym sposobem mówienia o tym, że należy przebaczać nieskończoną ilość razy. My byśmy powiedzieli dzisiaj „tysiąc razy”, „sto tysięcy razy”. War­to wiedzieć, że w tamtych czasach rabini uważali, że można wybaczyć komuś trzy razy, bo jeśli wybacza się za dużo, to istnieje niebezpieczeństwo, że drugi człowiek się nie nawróci. Piotr w tym kontekście wydawał się więc bardzo hojny. „Inni mówią, że trzeba wybaczać trzy razy, a ja proponuję wybaczyć siedem razy”. Jezus odpowiada: „Nie ograniczaj liczby wybaczenia, bo powinieneś wybaczać nieskończoną ilość razy”. To mogło zaskoczyć Piotra, mogło wydawać się absurdalne jak wiele innych rzeczy, które wydawały się mu trudne. Dlatego Jezus spieszy z wytłumaczeniem.

Przypowieść, którą opowiada, też jest w pewnym sensie absurdalna, gdyż dziesięć tysięcy talentów było sumą tak wielką, że w ówczesnym Egipcie pewno wszystkie pieniądze miały taką wartość. Trzeba byłoby odrobić sześćdziesiąt milionów dniówek, żeby zyskać takie pieniądze. Za czasów Józefa Flawiusza danina, jaką rocznie płaciły królowi Galilea i Perea, wynosiła dwieście talentów. Cóż to jest zatem wobec tych dzie­sięciu tysięcy! Wymieniona suma wydaje się więc absurdalnie wysoka – można powiedzieć, że nieosiągalna. Pojawia się ona jednak tylko po to, żeby pokazać, jaka jest różnica między człowiekiem, któremu wyba­czył władca, a człowiekiem, który zapożyczył się o sto denarów, a nie zostało mu to wybaczone przez współsługę. Różnica między dziesięcio­ma tysiącami talentów, czyli sześćdziesięcioma milionami dniówek, a stu denarami, czyli stu dniówkami (równowartość czteromiesięcznej pracy), jest niebotyczna. Jezus chce przez to pokazać, że jeżeli tobie wy­daje się, że nie powinieneś wybaczyć bratu, bo jest ci coś winien, a jak mu wybaczysz, to może źle to odczyta, to weź pod uwagę to, że Bóg ci wybaczył nieskończenie więcej razy. Nieskończenie więcej! Oczywiście Piotrowi i Jezusowym słuchaczom łatwiej było to zrozumieć, bo w Sta­rym Testamencie grzech był często postrzegany jako dług wobec Boga. Każdy nasz grzech jest w pewnym sensie długiem wobec Boga. Bóg daje nam wiele skarbów; kiedy my te skarby źle wykorzystujemy, to tak, jak­byśmy kradli coś z tego, co jest łaską Bożą. Zaciągamy wtedy dług. O tym samym jest mowa w modlitwie Ojcze nasz: „odpuść nam nasze winy (można przetłumaczyć «długi»), jak i my odpuszczamy naszym winowajcom” (czyli tym, którzy mają wobec nas dług). Grzech jest dłu­giem. Długiem wobec Pana Boga, który jednak nam go odpuścił, choć był nieporównywalnie większy niż ten, który zaciągnęli wobec nas inni ludzie. I to jest palący problem. Największym problemem jest zrozu­mieć, doświadczyć, uwierzyć, że to ja mam o wiele większy dług wobec Boga niż ludzie wobec mnie. Pan Bóg mi przebaczył o wiele więcej, niż mnie się wydaje, że ja przebaczam innym ludziom. Problem polega na tym, że jesteśmy tak skoncentrowani na sobie, że nie widzimy świata poza sobą. Wydaje się nam, że gdy ktoś zrobi nam krzywdę, to jest to naprawdę koniec świata i taka wina, która przekracza nawet dziesięć ty­sięcy talentów. Ale to, co my robimy innym, albo to, co robimy Panu Bogu, wydaje się nam w ogóle nieważne.

Tu widać różnicę między naszym myśleniem a myśleniem ewange­licznym. I uwaga, nie chodzi o to, żebyśmy czytając tę Ewangelię, powie­dzieli: „Ja tego nie rozumiem. To jest jakiś dziwny świat”, ale o to, żeby­śmy zaczęli iść w stronę takiego myślenia, o którym ona mówi. Muszę odkryć, co Pan Bóg mi dał. Muszę odkryć, jak wielkim przebaczeniem Bóg mnie obdarzył. Muszę odkryć, że naprawdę jestem dłużnikiem wo­bec Niego, choćby z racji tego, iż spowiadam się nie siedemdziesiąt siedem, ale i więcej razy z tych samych grzechów, począwszy od pierw­szej spowiedzi świętej – i za każdym razem Pan Bóg mi wybacza. Muszę doświadczyć, że rzeczywiście zawalam w kontakcie z Panem Bogiem. Jeśli to w sobie zobaczę (że rzeczywiście jestem dłużnikiem i Bóg rze­czywiście wiele razy mi w życiu wybaczył), będzie mi łatwiej wybaczać innym. Co więcej, moje normalne ludzkie serce będzie musiało wyba­czyć, gdyż inaczej nie zniesie tego, co jest jawną sprzecznością.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*