XXII NIEDZIELA ZWYKŁA

Pokora, którą sobie przedstawiamy często w bardzo krzywym świetle, jest niezwykle ważną i pożyteczną cnotą, ułatwiającą wzajemne współżycie. Można powiedzieć, że jest ona bardzo rozległa w swej treści i dlatego niejako w różnym stopniu można być pokornym. Pokora stanowi przeciwieństwo bardzo przykrej wady, jaką jest pycha. Ta ostatnia również z niejednakowym natężeniem ujawnia się u poszczególnych ludzi, zawsze jednak stwarza niemałą trudność we wzajemnym współżyciu.
W potocznej mowie używamy wielu określeń na oznaczenie ludzi, którym brak pokory. I tak nazywamy kogoś pyszałkiem, o innym mówimy, że chodzi „nadęty”, dumny, że gardzi innymi itd. Niezależnie jednak od zastosowanych określeń, wszyscy na to się zgadzają, że człowiek pyszny jest bardzo trudny we współżyciu. Ciągle wysuwa na pierwsze miejsce swoją osobę, posuwając się często do poniżania drugich, wszystko już wie i nie dopuszcza innych do głosu…
Pycha ludzka jest po prostu chorobą, którą trzeba leczyć. Ale nie jest to łatwe, czasem spotykamy stany nieuleczalne: „Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasilenie zła w nim zapuściło korzenie”. Są jednak środki zaradcze, które powinni stosować wszyscy, ponieważ każdemu zagraża ta niebezpieczna choroba. Na pierwszym miejscu trzeba się uczyć jakiegoś pełnego spojrzenia na siebie, Boga i naszych bliźnich. Niezastąpioną pomocą będzie wsłuchiwanie się w Słowo Boże, które zawiera nieomylną prawdę. Otóż w świetle Objawienia przekonamy się, że ponad wszystkim jest Bóg, od którego jesteśmy zależni, że obok nas są nasi bracia, tak samo jak my stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, oraz że my sami jesteśmy tylko słabymi ludźmi, którzy potrzebują pomocy innych, przede wszystkim zaś swojego Stwórcy.
Z takich rozważań muszą popłynąć praktyczne wnioski wcielane mozolnie w życie. Nie mając zbyt wielkiego mniemania o sobie, nie będziemy dążyli w różnych sytuacjach życiowych do zajęcia naczelnego miejsca. Owszem, postaramy się nieraz o to, aby w oczach drugich podnieść naszych bliźnich. Więcej będzie w naszym życiu bezinteresowności i dlatego nauczymy się dobrze czynić tym, od których nie możemy się ospodziewać świadczenia nam dobroci.
Niezwykle ważnym środkiem jest częste badanie swojego postępowania, czynione w rachunku sumienia. Powinniśmy w chwilach ciszy weryfikować swoje postępowanie w świetle wymagań stawianych nam przez Słowo Boże.
Tak Stary, jak i Nowy Testament może być nazwany dialogiem Boga z człowiekiem. Zachodzi jednak duża różnica pomiędzy dialogiem staro- i nowotestamentowym. W pierwszym Przymierzu, zawieranym przez Jahwe na Górze Synaj, mowa Boga budziła lęk i trwogę: Izraelici patrzyli na błyskawice, słyszeli grzmoty, grzmiące trąby… Nic przeto dziwnego, że prosili Mojżesza, aby tylko on rozmawiał z Bogiem, a więc nie chcieli być bezpośrednimi uczestnikami tego dialogu.
Jakże inaczej wygląda sprawa w Nowym Przymierzu. Tutaj wszyscy zostali wezwani do nawiązania dialogu z Bogiem, który ukazuje się wszystkim jako najlepszy Ojciec. Odkupieni Krwią Zbawiciela nie musimy patrzeć na dymiącą górę, ale mamy się zapatrzeć na Jeruzalem niebieskie, gdzie zostały zapisane nasze imiona.
Nie wolno jednak wyciągać stąd wniosku, że tutaj na ziemi mamy się zachowywać beztrosko, ponieważ niebo zostało nam przygotowane przez Chrystusa. Niebieskie Jeruzalem jest celem, do którego winniśmy zdążać. Dotarli tam już sprawiedliwi, a więc ci, którzy zapatrzeni w Chrystusa starali się naśladować Jego życie. Stanowi to i dla nas wskazówkę. Nie możemy ani przez chwilę zapomnieć o tym, że Bóg, który nas oczekuje w niebie, jest równocześnie sędzią sprawiedliwym i dlatego do wiecznej szczęśliwości dopuści jedynie tych, którzy sobie na to zasłużą swoim życiem.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*