W Ewangelii widzimy Jezusa, który przyszedł do Nazaretu, do miasteczka, w którym się wychował. W święty dzień udaje się do synagogi i tam czyta proroctwo o Mesjaszu mającym „ubogim nieść dobrą nowinę, więzionym głosić wolność, a niewidomym przejrzenie”. Gdy przeczytał, ogłosił, że ta zapowiedź właśnie się spełnia, że Zbawiciel już przyszedł i dokonuje swego dzieła.
Dzisiejsza Ewangelia nie mówi nam, jak przyjęto słowa Jezusa. Wiemy o tym z innych miejsc. Wielu słuchaczy przyjęło je z radością, inni sceptycznie, a jeszcze inni z wrogością. I tak już dzieje się przez wieki. Wobec głoszonego słowa powtarzają się te same postawy, które mieli ówcześni słuchacze Jezusa. Jego słowo dotyczy bowiem nie tylko mieszkańców Nazaretu, dotyczy wszystkich ludzi na całym świecie.
Chrystus przynosi nam Dobrą Nowinę. Przynosi szansę przeżycia pielgrzymki po tym świecie w innej perspektywie, w perspektywie wieczności. Po to przyszedł na ziemię i po to przychodzi do nas podczas każdej Eucharystii. On jest naszym zbawieniem. Jesteśmy objęci Jego miłością, którą potwierdził na krzyżu.
Na naszej drodze pełno jest różnych przeszkód. Nie zawsze sami potrafimy je pokonać, ale zawsze możemy to uczynić razem z Jezusem, z Jego łaską. Od chrztu ciągle towarzyszy nam też Jego zapewnienie, że ukochał nas odwiecznie bezgraniczną miłością, nigdy o nas nie zapomni.
Te słowa słyszymy przy różnych okazjach. Gdy przyjmujemy sakramenty, na modlitwie, słyszymy je w każdym dobrym słowie bliźniego. Ludzie zawodzą, ale słowo Jezusa nigdy nie zawodzi… To my odchodzimy, bo nam się wydaje, że sobie poradzimy po swojemu, według własnego pomysłu… bardziej wierzymy ludzkiemu słowo niż słowu samego Boga.
Jakże czasem jesteśmy podobni do owego wędrowca, który zabłądził na pustyni. Wyczerpał już wszystkie zapasy jedzenia i wody i z trudem brnął po rozpalonym piasku. Nagle ujrzał przed sobą zielone palmy i usłyszał szmer wody. Jeszcze bardziej przygnębiony pomyślał, że to złudzenie – fatamorgana. Zrozpaczony, jęcząc i majacząc, upadł na piasek. Wkrótce martwego biedaka odnaleźli dwaj beduini. Dziwili się, jak to możliwe, że zmarł, skoro znajdował się tak blisko wody i daktyli. Jeden z nich stwierdził, że to był nowoczesny człowiek.
Czy słowo Jezusa dociera do naszego serca? Czy tak naprawdę robimy wszystko, by je usłyszeć. Ciągle powtarzamy, że się staramy, ale może to tylko fatamorgana, oszukiwanie samego siebie. Pomyślmy nad tym…
Dzisiaj obchodzimy przecież Niedziele Słowa Bożego. Słyszeliśmy już w Pierwszym Czytaniu jak kapłan Ezdrasz czytał Pismo Święte, które niedawno odnaleziono. Lud słuchając płakał. Płakał bo zdawał sobie sprawę jak daleko jest swoimi czynami od tego do czego wzywa Prawo Boże.
My także czytamy dziś Słowo Boże uroczyście, na specjalnym podwyższeniu! Ale pamiętajmy, że to wszystko za mało! Że najważniejsze jest by Słowo Boże umieścić na podwyższonym miejscu w naszych sercach! By je wypełniać czynami godnymi dziecka Bożego!
Dodaj komentarz