XIX Niedziela Zwykła

Przeżywamy czas wakacji, który przypomina nam niezmiernie ważną prawdę o roli odpoczynku w naszym życiu. Słowa, które Pan Bóg do nas dzisiaj kieruje, wprowadzają w tę rzeczywistość w sposób bardzo wnikliwy.

Każdy, kto stara się być odpowiedzialnym, podejmuje się różnych obowiązków, które jednak z upływem czasu powodują znużenie, zmęczenie i poważnie wyczerpują siły. To pozwala sobie uświadomić, że istnieją wyraźne granice naszej aktywności, których nie powinniśmy przekraczać.

W takim stanie wyczerpania zastajemy dzisiaj proroka Eliasza, który nie znajduje już w sobie żadnej siły, by służyć Bogu tak gorliwie jak dotychczas i zmagać się z przeciwnościami, przede wszystkim z wrogimi ludźmi, którzy nie tylko siebie samych deprawują, ale innych prowadzą drogą bałwochwalstwa i bezbożności. W postępowaniu Eliasza dostrzegamy jednak ogromną mądrość, której powinniśmy się od niego uczyć. On z tym wszystkim przychodzi do Boga i mówi Mu całą prawdę: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków” (1 Krl 19,4).

Te słowa zmuszają każdego z nas do przeanalizowania swojej modlitwy: Czy potrafię w taki sposób zwracać się do Boga? Czy jestem wobec Niego uczciwy i naturalnie szczery? Czy potrafię przedstawić Mu prawdę o sobie w każdej chwili, niezależnie od tego, co aktualnie przeżywam? Czy modlitwa nie staje się czymś oderwanym od życia, mechanicznym, co nie ma nic wspólnego z moją obecną sytuacją?

Eliasz jest właśnie taki: bardzo rzeczowy i dogłębnie szczery. Stwierdza: „Uważam, że jestem u kresu moich możliwości. Broniłem Twojego słowa i ludzi oddanych Tobie, a zagubionym wskazywałem drogę prawdy; teraz zaś czyha na mnie zemsta groźnej królowej Izebel”. Jest jeszcze coś szczególnego w tym zwróceniu się Eliasza do Boga. On mówi: „nie jestem lepszy od moich przodków”. To znaczy: „Jestem grzesznym i ograniczonym człowiekiem. Wcale nie jestem doskonały. Choć pozostaję w Twojej służbie, z ostrością postrzegam także mój grzech. A to wszystko napawa mnie głębokim znużeniem i zniechęceniem”. Jest ono tak wielkie, że Eliasz zasypia. Sen jest nie tylko zewnętrznym przejawem głębokiego wyczerpania, ale – co ważniejsze! – jest także znakiem trudu wewnętrznego zmagania się z samym sobą.

Eliasz śpi głęboko. Zaś Pan Bóg, który nigdy nie jest obojętny wobec skarg człowieka, posyła anioła, który przynosi mu chleb i wodę, budzi go i zachęca do spożycia pokarmu. Eliasz posila się i ponownie zapada w sen. To świadczy o głębi jego znużenia, a równocześnie ukazuje prawdę o dobroci Boga, który nie tylko zna człowieka, ale niezmiernie go szanuje i nad nim się pochyla, toteż nie lekceważy jego potrzeb. Pozwala mu jeszcze spać, niemniej znowu posyła anioła, tym razem jednak już nie tylko z pokarmem, ale i konkretną misją, która jest odpowiedzią na żale proroka. Gdy ten bowiem skarży się: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie”, Bóg zachęca go przez swego zwiastuna: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19,7).

To jest niezwykle krótka, ale wspaniała lekcja, która ukazuje, że Bóg jest w stanie w każdej chwili wzmocnić siły człowieka. Prorok wstaje i mocą Bożą pokonuje własną słabość. Pozostawia także za sobą dotychczasowe przekonanie o swym bliskim końcu. Jest napisane, że szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy mocą tego pokarmu. To nie był jakiś nadzwyczajny chleb ani cudowna woda. Istotna prawda jest taka, że Bóg karmi i umacnia każdego, kto z ufnością się do Niego zwraca, odsłaniając uczciwie i szczerze, kim naprawdę jest.

Wydarzenie związane z Eliaszem jest wyraźną zapowiedzią Eucharystii, albowiem nadzwyczajna moc, zdolna zwiększyć ludzkie siły, ma swoje źródło w Bogu, a On nie tylko się nią z nami dzieli, ale daje nam w Eucharystii samego siebie. Chodzi jedynie o to, aby i w nas była ta elementarna mądrość, którą dysponował Eliasz.

Wszystko zaczęło się od tego, że znużony i wyczerpany prorok poszedł na pustynię. To jest niezwykle istotne, albowiem tym dniem pustyni jest właśnie niedziela. Pan Bóg mówi: „Człowieku, powinieneś potraktować siebie z miłością. Wiesz, że jesteś umęczony, dlatego wyjdź na jeden dzień drogi na pustynię”. To jest wielka prawda o niedzieli i o Bożym zaproszeniu na Eucharystię. Minęło parę godzin dzisiejszego dnia. Możemy zatem popatrzeć, na ile został on uszanowany naszą modlitwą, przygotowaniem, przyjściem na Mszę Świętą w odpowiednim czasie, by nie obrazić Boga ani nie zlekceważyć własnej godności. Możemy też zobaczyć, na ile każdy z nas przyszedł tutaj z prawdą swojego życia i wypowiedział ją Bogu, zanim Eucharystia się rozpoczęła.

Czy mam świadomość, że dzisiaj może się dokonać ze mną to samo, co z Eliaszem? Ale tylko wtedy, kiedy stanę tu uczciwie, szczerze, otwarcie i z niepodważalną pewnością, że Bóg mi pomoże! Już nie będę posilał się samym chlebem i wodą, ale wysłucham Bożego słowa i przyjmę Ciało Chrystusa po to, żeby słowo Boże mnie oświeciło, a Jego Ciało dało siłę i moc do podjęcia obowiązków w nadchodzącym tygodniu.

W dzisiejszym fragmencie Ewangelii Pan Jezus porusza także problem życia wiecznego. Możemy je osiągnąć jedynie przez wychodzenie z naszego ludzkiego widzenia – jakże ograniczonego i zamkniętego! – które nie pozwala nam stawać się innymi; a przecież mamy przemienić się w nowego, Bożego człowieka! Bóg na chrzcie świętym dał mi nasienie życia wiecznego. Czy pielęgnuję je, pozwalam mu w sobie wzrastać i umacniam każdorazową niedzielną Komunią Świętą? Czy uczę się ufać nie tylko w swoje możliwości, ale dostrzegam, że to Bóg we mnie działa? Chrystus uczy: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” (J 6,44). A św. Paweł wzywa: „nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani” (Ef 5,30). To jest właśnie prawda o naszym chrzcie i bierzmowaniu.

A rzeczywista obecność Ojca, Syna i Ducha Świętego w moim życiu jest właśnie życiem wiecznym, postępowaniem nie wedle siebie, ale wedle Boga, nie według ustalonych przez siebie granic, ale według nieskończoności Boga, który czeka tylko na moje otwarcie.

Pan Jezus z jednej strony stwierdza: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec”. A z drugiej dodaje: „Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie” (J 6,45). Jeżeli zatem przyjąłem od Ojca prawdę, to nieustannie pragnę wcielać ją w życie.

W psalmie responsoryjnym śpiewaliśmy: „Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry”. Dostrzeżmy tę wielką dobroć Boga, który z ogromną cierpliwością i prostotą wszystko nam tłumaczy, rozszerza ciasny horyzont naszego spojrzenia i umacnia nas w dobrym postępowaniu.

Jak dobry jest Bóg, który każdego człowieka dźwiga, szanuje i wyznacza mu zadania. Za chwilę, po oświeceniu mnie swoim słowem, powie mi jak Eliaszowi: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”.

Dziękujmy Mu za wszystko i gorąco prośmy, byśmy umieli otwierać się na to, co w naszym życiu najbardziej istotne. By ono stawało się naprawdę nowym życiem – już nie tylko ludzkim, ale coraz bardziej Bożym!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*