XII NIEDZIELA ZWYKŁA

Jeśli Jezus mówi: „Nie bójcie się ludzi”, to znaczy, że wie, że się ich boimy – że człowiek boi się drugiego człowieka. Co mogą zrobić nam ludzie? Jezus zwraca na to uwagę i zdaje się mówić: „Pomyślcie, co wam mogą zrobić? Przecież nic wam nie zrobią. Powiedzą innym, co robicie, wszyscy się o tym dowiedzą? Zabiją was? Najwyżej mogą was zabić”.

 

To zaskakujące, bo ktoś mi powiedział: „Jak to? Przecież jeśli mogą zabić, to mogą zrobić najgorszą rzecz”. Nie. Najgorszą rzeczą nie jest zabicie człowieka. Najgorszą rzeczą jest zabicie duszy. Ciało można zabić… W odniesieniu do szpitala mówimy, że najgorszą rzeczą nie jest to, że odetnie się pacjentowi rękę lub nogę albo że przejdzie operację. Najgorszą rzeczą w szpitalu jest to, że możesz stracić życie. Tutaj jednak zabicie ciała nie jest odebraniem życia. Człowiek umiera dużo wcześniej, niż umiera jego ciało. Człowiek umiera wtedy, gdy umiera jego dusza. Gdy więc człowiek dojdzie do tego, że dusza jest najwyższą wartością, że życie prawdziwe, które nigdy się nie kończy, jest najwyższą wartością, nie będzie bał się tego, co mogą mu zrobić ludzie. Jest to oczywiście możliwe dopiero wtedy, gdy pozna się swoją wartość. Gdy człowiek uwierzy, że jest naprawdę ważniejszy niż wróble. Świetny przykład podaje Jezus: „Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa?”. As był jednostką pieniężną. Można było zarobić szesnaście asów za dzień pracy. Jeśli liczyć dwanaście godzin pracy, to można powiedzieć, że na tego jednego asa trzeba było pracować około czterdziestu paru minut. Jeśli więc dostaje się dwa wróble za asa, to znaczy, że na jednego wróbla pracuje się około dwudziestu minut. Jeżeli Pan Bóg czuwa nad stworzeniem, którego wartość to odpowiednik dwudziestu minut pracy, to co dopiero nad nami! Trzeba mieć świadomość, że jeśli wszystkie włosy na naszej głowie są policzone, to znaczy, że Bóg nas ceni bardziej, niż my cenimy samych siebie. I Bóg wie o nas o wiele więcej, niż my wiemy o sobie, bo my nie jesteśmy w stanie policzyć swoich włosów. Chodzi więc o to, żeby uwierzyć, że naprawdę jesteśmy dla Boga cenni. Chodzi o to, żeby się nie bać tego, że nas ludzie zabiją, że doniosą, że będą atakować. Bóg to wszystko widzi. Bóg nad tym wszystkim czuwa. Jeżeli to dopuszcza, to ma w tym jakiś plan, cel, który sprawia, że wyjdzie nam to na dobre. Mamy się więc nie bać, że ludzie mogą nam coś zrobić. Tu oczywiście chodzi o kwestię wiary, bo jeżeli widzę w lesie nadchodzącego wilka, to zaczynam się bać, ale jeżeli widzę, że po mojej stronie stoi sto niedźwiedzi, to tego wilka nie będę się już bał. Chodzi więc o to, żeby zrozumieć, że Bóg, który jest wszechmogący, jest przy nas. Jest naprawdę przy nas i się nami interesuje. Dopiero wtedy człowiek przestanie się lękać.

 

Kolejna kwestia to rozgłaszanie na dachach. Bardzo mi się podoba to sformułowanie, bo ono mówi, żeby się nie bać ludzi, bo i tak wszystko stanie się jawne. Nie ma nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć, a to, co się słyszy na ucho, i tak ma być rozgłaszane na dachach. Dlaczego to jest takie ważne? Jest to ważne z tego względu, że nieraz ludzie się boją, żeby nie wyszła na jaw jakaś prawda o nich. Żeby nie wyszedł na jaw jakiś grzech. Czasem mówią: „Jejku, tamten został tak obsmarowany w mediach! Tamtemu tak się dostało…”. Ale przecież, ludzie kochani, wszystko wyjdzie na jaw! Przecież przyjdzie czas sądu ostatecznego i wszystkie draństwa wyjdą na jaw! To nie tak, że niektórym się udało, bo o nich nie mówią, a niektórzy mieli pecha, bo inni się o nich dowiedzieli. To, co robią media z ludźmi i z ich grzechami, to nic w porównaniu z tym, co zrobi sąd ostateczny z człowiekiem. Dopiero wtedy wyjdą na jaw wszystkie zamysły serc! Dlatego jeżeli już dzisiaj słychać na świecie o tym, co robię, to nie powinienem się bać ani lękać, bo to jest nic innego jak tylko antycypacja sądu ostatecznego. O każdym i o każdej wszystko zostanie powiedziane. Nie bójmy się prawdy o nas, bo i tak wszystko będzie kiedyś jawne.

 

Trzecia sprawa to próba powiązania lęku przed ludźmi z koniecznością przyznawania się do Boga. „Do każdego, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi – mówi Jezus – przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”. Może właśnie jest tak, że gdy człowiek przyznaje się do Jezusa, gdy mówi do ludzi o Jezusie, to staje się mocniejszy… W lęku przed ludźmi bardzo ważne jest, by bronić siebie mocą świadectwa, by mówić o Jezusie: „On jest moim Panem”, „On jest wszechmogący, ja wiem, że tylko w Nim jest moja ucieczka”. Mówiąc o Nim przed ludźmi, umacniam się. Sprawiam, że Bóg rośnie we mnie. Sprawiam również to, że znika mój lęk. Przyznanie się przed ludźmi do Jezusa nie jest jakimś surowym czy abstrakcyjnym przykazaniem albo nakazem – jest lekarstwem na lęk przed człowiekiem. Boisz się ludzi? Uwierz w to, że Bóg jest przy tobie, i mów to wszystkim. Zwłaszcza tym, których się boisz.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*