UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY, KRÓLOWEJ POLSKI

GŁOS.

Nigdym ja ciebie, ludu, nie rzuciła,

Nigdym ci mego nie odjęła lica,

Ja — po dawnemu — moc twoja i siła!

LUD.

…Bogarodzica!…

GŁOS.

Rzeszom ja twoim skróś zmierzchów hetmanię,

Jako w zaranie.

 

Przed tobą idę i przy tobie stoję

Z bojowem hasłem, z piór orlich szelestem,

A kiedy ducha bierzesz na pierś zbroję,

Tarczą ci jestem…

I w klęsce nawet w blask odziewam złoty

Poległe roty.

 

Sztandar ja niosę, ponad ziemię wzbity,

Iżby go oczy gasnące widziały,

A iżby znak mój powiewał w błękity,

Jak za dni chwały.

Sztandar ja niosę, a nie puszczam z ręki,

Mimo wiek męki.

 

A choć go dzisiaj wiatr nie żenie chyży,

Co orły białe porywał na boje,

Choć poczerniały u mogił, u krzyży

Proporce moje,

Lecz żołnierzowi sztandar, i zwinięty,

Drogi a święty.

 

Żołnierze sąście zawołania mego

I mej chorągwi towarzysze wierne,

A poprzez wieki rubieży mych strzegą

Duchy pancerne…

Żołnierze sąście, sąście kość orłowa

Rycerzy słowa!

 

A ja was wiodę i stawiam, gdzie trwoga

Przez sioła, grody a przez ziemie rolne…

I tak sprawuję zdane mi przez Boga

Hetmaństwo polne…

Od mej buławy idzie rozkazanie

Szumem po łanie.

 

A ja was wiodę — niewiasty i męże,

Na mury fortec i za twierdzy bramy,

Bo choć dziś insze bronie i oręże,

Lecz bój — ten samy!

A przebojowan musi być i będzie

W mojej komendzie.

 

Ten tylko bowiem lud upada w cienie,

Który sam sobie nie dochował wiary,

Temu, co stracił sztandaru widzenie,

Na nic sztandary!

Mocnym i wiernym duchom ja przywodzę

W wolności drodze.

 

A wy się czujcie, nie jak luza[1] marna,

Co krzykiem trwogi przed bojem wybucha,

 

Lecz jako zwarta chorągiew i karna,

Na żołdzie ducha,

I jak rycerstwo, któremu hetmani

Niebieska Pani.

 

Tak, odnowione jest zaprzysiężenie

Hetmaństwa mego i rycerskiej wiary,

A teraz — wznieście nad groby i cienie

Światła sztandary,

Scheda wy moja i moja dzielnica!

 

 

LUD.

…Bogarodzica!…

 

Neapol, 14-08-1607

Dnia 14 sierpnia 1608 roku ojciec Juliusz Mancinelli był zatopiony w modlitwie w klasztorze Gesu Nuovo w Neapolu. Kiedy oddawał najgłębszą cześć Wniebowziętej, wówczas ukazała mu się w królewskiej purpurze Niepokalana Dziewica z Dzieciątkiem na ręku. U Jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka. Ojciec Juliusz nigdy nie widział Marii w tak wielkim majestacie i zapragnął pozdrowić Ją tytułem, jakim jeszcze nikt Jej nie uczcił. Wtedy Najświętsza Panna powiedziała:

 

A czemu Mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie.

Powiedziawszy to Bogarodzica jakby czekała na odpowiedź Wielebnego Sługi Bożego, który też zawołał: Królowo Polski Wniebowzięta – módl się za Polską!

Po tych słowach nasza Królowa i Pani miłośnie spojrzała na klęczącego u Jej kolan Stanisława Kostkę a potem na ojca Mancinellego i słodko rzekła: Jemu tę łaskę zawdzięczasz!

Ojcowie jezuici zbadali to objawienie i uznali je. Stąd, za zezwoleniem swoich przełożonych ojciec Juliusz przekazał wiadomość o tym objawieniu swemu przyjacielowi jezuicie w Polsce, Mikołajowi Łęczyckiemu. Za jego pośrednictwem wiadomość ta dotarła do króla Zygmunta III Wazy.

Dowiedział się o niej również ksiądz Piotr Skarga i cały zakon jezuitów. Wkrótce też rozgłosili, że sama Bogurodzica raczyła nazwać się i ogłosiła się Królową Polski i że wielkie rzeczy dla nas zamierza.

Była to rzecz niesłychana, albowiem żadnemu innemu narodowi chrześcijańskiemu łaska taka nie była dana ani przedtem ani potem.

Niewypowiedziany entuzjazm zapanował w Polsce. Zwracano uwagę na fakt, że ogłoszenie się Marii jako Królowej Polski zostało przekazane przez Włocha, kapłana jezuitę, aby nikt Polakom nie mógł zarzucić, że sami Polacy to wymyślili.

Dzisiaj w naszej Ojczyźnie szczególnie ważna uroczystość, święto naszej Matki i Królowej. Maryja od wielu wieków chroni i wspiera Polskę i Polaków, wyprasza potrzebne łaski i daje pewność zwycięstwa nad wrogami dobra. W świetle czytań biblijnych zechciejmy spojrzeć na postać Maryi, aby tym goręcej podziękować dobremu Bogu za Jej macierzyńską opiekę nad naszym krajem.

Apokalipsa św. Jana, której fragment czytamy dziś na samym początku liturgii słowa, skupiła naszą uwagę na obrazie nieba, aby następnie przenieść akcent na sprawy ziemi, a dokładniej na pustynię, gdzie Apokaliptyczna Niewiasta znalazła schronienie przed rozwścieczonym smokiem. Diabeł, potężny smok, w tym biblijnym obrazie przegrał z Niewiastą! Ponieważ nawet najsilniejsze zło i rozwścieczone bestie nie są w stanie zwyciężyć Maryi, która swoją stopą depcze łeb jadowitego potwora! Ten obraz powinien dopomóc nam przyjmować taką samą postawę w naszym życiu. Trzeba bowiem uciekać od Szatana i grzechu, a równocześnie należy stale zachowywać spokój inspirowany wiarą w Bożą opatrzność. Bóg przecież zawsze i nad wszystkim czuwa – On wie wszystko! Bez Jego woli nawet włos z głowy nam nie spadnie (por. Łk 21,18)!

 

Scena spod krzyża, o której opowiada św. Jan w dzisiejszej Ewangelii, również prezentuje Maryję jako zwycięzcę. Ona stoi pod krzyżem, na którym kona Jej Syn, i uczy się, jak do samego końca zachować miłość ku człowiekowi. Jezus umierający za grzeszników daje najwspanialszą lekcję Ewangelii, gdy wypowiada słowa: „Niewiasto, oto syn Twój” oraz do ucznia: „Oto Matka twoja”. Mistrz z Nazaretu w ogromnym cierpieniu kończy ziemskie życie, potrafi jednak i pragnie tego, aby Jego umysł nie koncentrował się na bólach i nadchodzącej śmierci, ale z jednej strony skupia swoją uwagę na ludziach, których właśnie zbawia, z drugiej zaś na Bogu Ojcu, do którego powraca po ziemskiej pielgrzymce. Ten geniusz postawy Jezusa przejmuje Jego Matka – już zawsze pozostanie taką samą jak Syn: myśli o ludziach, którym dała Zbawiciela, i prosi Ojca Niebieskiego, aby każde ze swoich dzieci doprowadził do życia w wiekuistym szczęściu.

 

Święty Paweł opowiada natomiast o wielkim dziękczynieniu, które powinno być udziałem wspólnoty Kościoła, dziękczynieniu za niezmierzone dary Bożej łaskawości. Nade wszystko trzeba zwrócić uwagę na ważne Pawłowe stwierdzenie, w którym mówi, że Bóg „uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna” (Kol 1,13). To zdanie z jednej strony traktuje o ciemności, w której dawniej uwięziony był człowiek, z drugiej zaś prezentuje przeciwieństwo mroku, którym jest królestwo Ojca Światłości. Maryja od samego początku współuczestniczy w tym Bożym dziele odkupienia, będąc Matką i najwierniejszą Uczennicą Wcielonego Słowa. Ona także nieustannie wspomaga zawierzone Jej przez Jezusa dzieci, aby porzucały sferę ciemności grzechu i budowały cywilizację prawdy i miłości. Od samego początku naszych dziejów ojczystych strzeże tego skarbu wiary. Dba o to, by Polska była wolna od wpływów zła moralnego i ideologicznego, i stale wyprasza nam łaskę rozwoju duchowego i materialnego.

 

Niech więc dziś każde serce Polaka i Polki, człowieka, który żyje na ziemi Piastów i Jagiellonów, uwielbi Maryję – naszą Królową i Matkę! Niepokalana niechaj nadal błogosławi swemu dziedzictwu i prosi za nami swego Syna. Natomiast my, zjednoczeni w wierze na Mszy Świętej, przez cud Eucharystii podziękujmy Bogu za wielkie rzeczy wypraszane przez Maryję – Królową Polski i Polaków. Amen.

Mat­ka Bo­ska Czę­sto­chow­ska ubra­na per­ła­mi.
Cala w zło­cie i bry­lan­tach mo­dli się za nami.
Anio­ło­wie pod­trzy­mu­ją Jej cięż­ką ko­ro­nę
I Jej sza­ty, co jak noc są gwiaz­da­mi zna­czo­ne.
Ona klę­czy i swe lice, gdzie są rany krwa­we,
Ob­ra­ca­jąc, gdzie my wszy­scy, pa­trzy na War­sza­wę.
O Ty, któ­rej ob­raz wi­dać w każ­dej pol­skiej cha­cie
I w ko­ście­le i w skle­pi­ku i w pysz­nej kom­na­cie,
W ręku tego co umie­ra, nad ko­ły­ską dzie­ci
I przed któ­rą dniem i nocą wciąż się świa­tło świe­ci.
Któ­ra per­ły masz od kró­lów, zło­to od ry­ce­rzy,
W któ­rą wie­rzy na­wet taki, któ­ry w nic nie wie­rzy,
Któ­ra wi­dzisz z nas każ­de­go cud­ny­mi ocza­mi,
Mat­ko Bo­ska Czę­sto­chow­ska, zmi­łuj się nad nami!
Daj żoł­nie­rzom, któ­rzy idą, śpie­wa­jąc w sze­re­gu,
Chłód i desz­cze na pu­sty­ni a ogień na śnie­gu,
Nie­chaj będą nie­wi­dzial­ni pły­ną­cy w prze­stwo­rzu
I do kra­ju niech do­pły­ną, któ­rzy są na mo­rzu.
Każ­dy ran­ny nie­chaj znaj­dzie opa­tru­nek czy­sty
I od wszyst­kich za­gi­nio­nych nie­chaj przyj­dą li­sty.
I weź wszyst­kich, któ­rzy cier­piąc pa­trząc w Two­ją stro­nę
Mat­ko Bo­ska Czę­sto­chow­ska, pod Two­ją obro­nę.
Nie­chaj dru­ty się roz­luź­nią, nie­chaj mury pęk­ną,
Po­nad Pol­skę bło­go­sła­wiąc, pod­nieś rękę pięk­ną
I od Twe­go łez peł­ne­go, Kró­lo­wo, spoj­rze­nia
Niech ostat­nia kaźń się wstrzy­ma, otwo­rzą wię­zie­nia.
Niech się znaj­dą ci, co z dala roz­dzie­le­ni giną,
Mat­ko Bo­ska Czę­sto­chow­ska, za Two­ją przy­czy­ną.
Nie­raz po­top nas za­le­wał, krew się rze­ką lała
A wciąż klasz­tor w Czę­sto­cho­wie stoi jako ska­ła.
I tyś była też mie­cza­mi po­gań­ski­mi ran­ną
A wciąż świe­cisz po­nad nami, Prze­naj­święt­sza Pan­no.
I wsta­je­my wciąż z po­pio­łów, z po­ża­rów co pło­ną,
I Ty wszyst­kich nas po­wró­cisz na Oj­czy­zny łono.
Pod­nie­sie­my to, co le­gło w wo­jen­nej ku­rza­wie,
Zbu­du­je­my Za­mek, więk­szy, pięk­niej­szy w War­sza­wie.
I jak w zło­tych dniach dzie­ciń­stwa bę­dzie­my słu­cha­li
Ci­chy dzwo­nek sy­gna­tur­ki, co Cię wiecz­nie chwa­li.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*