Z jakąż radością przyjmujemy prawdę zawartą w dzisiejszej modlitwie mszalnej: „Boże, Ty dla miłujących Ciebie przygotowałeś niewidzialne dobra, wlej w nasze serca gorącą miłość ku Tobie, abyśmy miłując Ciebie we wszystkim i ponad wszystko, otrzymali obiecane dziedzictwo, które przewyższa wszelkie pragnienia”.
Modlitwa ta ukazuje przede wszystkim odniesienie do Boga, którym winno być naznaczone życie każdego z nas. Ponieważ Bóg nas miłuje, trzeba, abyśmy Go też miłowali! Nasze odniesienie do Boga winno jak najdalej odchodzić od tego, którego doświadczali nasi praojcowie, kiedy popełnili grzech, i którego również my doświadczamy, kiedy grzeszymy. Ono powinno być pozbawione lęku i ukrywania się przed Bogiem, bowiem On jest Tym, który nas miłuje; nie jest więc ani naszym oskarżycielem, ani przeciwnikiem, lecz obrońcą! Jeżeli naprawdę miłujemy Boga, możemy przyjąć od Niego te niewidzialne dobra, które dla nas przygotował, które – jak mówi dalsza część modlitwy – przewyższają wszelkie nasze pragnienia i są obiecanym dziedzictwem. Trzeba nam jedynie miłować Go ponad wszystko!
Miłować Boga to być Jego świadkiem tu, na ziemi, co jest niezmiernie trudne. Popatrzmy na proroka Jeremiasza, który konsekwentnie głosi słowo Boga, nie zważając na to, co czynią mu ludzie, chociaż każde słowo, jakie głosi ludowi, obraca się przeciwko niemu i doprowadza go prawie do rozpaczy. Słyszymy, że jego przeciwnicy wrzucają go do cysterny, gdzie „nie było wody, lecz błoto; zanurzył się więc Jeremiasz w błocie” (38,6). Oto los człowieka, który jest wierny Bogu, a równocześnie całkowicie niezrozumiany przez świat. O tym samym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Wyraźnie podkreśla, że ci, którzy pozostaną Mu wierni, będą całkowicie niezrozumiani przez innych i odrzuceni nawet w swoim domu.
My jednak powinniśmy brać przykład z naszego Pana. Uświadamia nam to autor Listu do Hebrajczyków, który wzywa: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala” (12,2). W jakiż sposób każdy z nas może spełnić wolę Bożą? W jaki sposób może dochować wierności Bogu, jeżeli nie w ten, że nasza codzienność będzie naznaczona wpatrywaniem się w Jezusa: w Jego osobę i w całe dzieło zbawcze, w każde Jego słowo, czyn i znak, jaki nam daje. Taki jest bowiem sens życia chrześcijańskiego. Ale mamy tak patrzeć, abyśmy potrafili dostrzec to, co autor Listu do Hebrajczyków: „On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę i – właśnie dlatego! – zasiadł po prawicy na tronie Boga” (12,2). Ponieważ Jezus bardzo umiłował Ojca, mógł zasiąść po Jego prawicy i została Mu ofiarowana chwała, która ma się stać także naszym udziałem.
Nie tylko powinniśmy patrzeć na Jezusa, ale mamy także zgłębiać dalsze słowa zapisane w Liście do Hebrajczyków: „Zważcie więc na Tego, który ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość wobec siebie, abyście nie ustawali, załamani na duchu” (12,3). Zastanawianie się nad tym, co spotkało Jezusa, sprawi, że nie tylko nie ustaniemy w nawracaniu się i dawaniu świadectwa o Nim, kiedy doświadczymy na sobie tego samego, ale przeciwnie: zyskamy moc, by opierać się grzechowi aż do przelewu krwi, bo naprawdę zdamy sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie postępowaliśmy w taki sposób. Trzeba oczywiście najpierw opierać się grzechowi w sobie samym, a następnie temu, który płynie do nas ze świata. W ten sposób możemy zyskać to, co Jezus nam wysłużył i co zostało nam obiecane.
Dziękujmy Bogu za to radosne i tak ważne przypomnienie. Prośmy, abyśmy kontemplując Jezusa i zastanawiając się nad Jego męką, którą poniósł dla nas, rzeczywiście zyskiwali moc do sprzeciwiania się i odrzucania tego wszystkiego, co niesie ze sobą świat, w którym żyjemy.
Dodaj komentarz