Pan Jezus w jednym zdaniu wypowiedział całą prawdę o ludzkim życiu. Święty Łukasz zanotował to zdanie, śpiewaliśmy je przed Ewangelią: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym” (Łk 21,36).
Oto cała rzeczywistość naszego życia. Jest pokazany punkt docelowy każdej ludzkiej egzystencji. Sens naszego istnienia ma się wypełnić w tym, żeby każdy z nas mógł bez lęku stanąć wobec Syna Człowieczego; Tego, który kiedyś stanął na ziemi wobec każdego z ludzi. Chodzi o to, aby każdy z nas mógł stanąć przed Nim wtedy, kiedy On przyjdzie po raz wtóry, aby – jak to wyraźnie słyszeliśmy – „zebrać swoich wybranych”. Na tym wszystko polega.
Liturgia Kościoła przez poszczególne niedziele przygotowuje nas przede wszystkim do tego. Gromadzimy się, żeby przypomnieć sobie prawdy zasadnicze, żeby je przyłożyć do swojego życia. Po to się spotykamy, by przyjąć Jezusa, który jest dla nas podstawową gwarancją, że będąc z Nim teraz tutaj, będziemy mogli kiedyś z radością stanąć przed Nim. Bo to, że przed Nim staniemy, nie ulega żadnej wątpliwości.
Już prorok Daniel mówi słowa: „Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie” (Dn 12,2). Nie jest problemem dla człowieka, że jest śmierć. Problemem jest, co będzie potem. Bo potem nie ma nicości. Potem jest właśnie stanięcie wobec Syna Człowieczego. Jest wyraźnie powiedziane, że „jedni zbudzą się do wiecznego życia”, czyli do wiecznego bycia z Bogiem, a drudzy „ku hańbie, ku wiecznej odrazie”, czyli do wiecznego bycia poza Bogiem, w całkowitym braku tej miłości, która do człowieka płynie z Bożego serca.
Dla każdego człowieka jest to istotny problem. Problem, który każdy z nas powinien mieć przed oczyma, żeby nikt nie musiał budzić się „ku hańbie, ku wiecznej odrazie”, ale aby każdy zbudził się do życia.
Że tak będzie, potwierdza również psalmista, który mówi: „w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie”. Nasze chrześcijańskie życie to bardzo klarowne systematyzowanie sobie pewnych prawd, żeby to, co jest nieustannie w świecie kwestionowane, co podlega zagmatwaniu, było w ludzkim życiu i sercu bardzo jasno ułożone.
Nie przerażam się perspektywą śmierci. Ja myślę o tym, co będzie potem. Czy będę szczęśliwy? A to, czy będę mógł być szczęśliwym po śmierci, decyduje się teraz, w tym życiu. To, co robię, to, jak żyję, w decydujący sposób wpływa na to, czy moje szczęście, które teraz przeżywam, będzie przeprowadzone przez bramę wieczności.
I stąd prawda tych słów, od których zaczęliśmy dzisiaj nasze rozważanie: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym”. Moje życie będzie naznaczone szczęśliwą wiecznością, jeśli jest naznaczone takim szczęściem teraz. A jest naznaczone, jeśli jest właśnie czuwaniem i modlitwą, to znaczy chodzeniem z Jezusem. Bo słowa psalmu, którymi modliliśmy się przed chwilą, mówią wyraźnie: „Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię twojej radości i wieczną rozkosz po Twojej prawicy”. Ja będę po Twojej prawicy. Ale teraz, jak mówi psalmista: „zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje”. Teraz tylko ja decyduję o tym, czy Jezus jest po mojej prawicy. A jeśli ja tak zdecyduję i tak będę decydował codziennie, to wtedy On postawi mnie po swojej prawicy. Niesamowita wymiana, całkowicie pozostawiona mojej wolności.
„Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie”. Jak to? Można się cały czas modlić? Tu właśnie o to chodzi, czy w moim życiu tak postępuję. Mam oczywiście swój czas na to, żeby postawić Boga po swojej prawicy w sposób absolutnie wyjątkowy, jedyny i intymny – sam na sam. To jest moja osobista, prywatna modlitwa. Każdego dnia mam czas na to, żeby między mnie a Boga nic nie weszło. Ale to jest czas specjalny. A obok tego w ciągu dnia stawiam sobie nieustannie po prawicy Syna Człowieczego. Idę z Nim wszędzie. Do Niego się odwołuję we wszystkim, co czynię, i we wszystkim, co się dzieje w moim wnętrzu. On jest włączony we wszystkie moje myśli, pomysły, zdarzenia, spotkania z ludźmi. On w to wszystko jest włączony. Ja wiem, że On czeka na moje życzliwe spojrzenie ku Niemu.
On jest w pełnej gotowości, aby brać w tym wszystkim udział, aby mnie prowadzić po zawiłych ścieżkach drogą niezawodną, aby odpowiadać na moje pytania, aby dawać pouczenia, aby pomagać mi, abym ja sam mógł się właściwie rozpatrzeć w gąszczu moich myśli, namiętności, uczuć, których bardzo często zupełnie nie rozumiem, których bardzo często żałuję, czy muszę ponosić przykre ich konsekwencje i być napełniony goryczą.
On w tym wszystkim jest. Chodzi tylko o to, czy umiem się do Niego odwołać, czy umiem prawdziwie postawić Go po swojej prawicy i podjąć z Nim uczciwą rozmowę. Do tego każdy z nas codziennie jest zapraszany. I to tworzy najbardziej istotny wymiar i kształt naszego życia. To nadaje sens egzystencji. To znaczą słowa Jezusa: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym”.
Dla człowieka jest możliwa perspektywa ogromnego strachu, odrzucenia, potępienia. Człowiek sam może się w taką rzeczywistość wprowadzić w momencie decydującym, idąc ku niej przez życie pełne grzechu i nieuporządkowania. Ale może iść do bramy śmierci całkowicie zjednoczony z Bogiem, sprawiając, że stanie przed Nim bez lęku, bez strachu. Bo przecież będzie stawał przed Kimś bardzo bliskim, przed Tym, z którym każdego dnia uczciwie toczył rozmowę, którego pytał, którego uczciwie słuchał.
A jeśli rozmawiam z Nim uczciwie, jeśli oddaję Mu całą moją słabość i nędzę, jeśli stwierdzam, że nie jestem w stanie budować życia na sobie, bo nie mogę sobie ufać, jeśli potrafię się do tego w swojej pokorze przyznać i naprawdę całe życie ustawić na Nim, to wtedy Jezus mnie prowadzi. Nie mam powodu do lęku, bo nie mam nic do ukrycia.
Wielu z nas nie ufa Bogu. Jesteśmy tacy zwłaszcza wtedy, kiedy nabieramy lat i – patrząc w przeszłość – zaczynamy mieć wątpliwości. Wyznawaliśmy wprawdzie Bogu grzechy, ale zaczynamy się bać.
Pan Bóg przypomina nam przez autora Listu do Hebrajczyków: „Gdzie jest odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy”. Skoro ci Pan Bóg odpuścił, przebaczył, gdyż byłeś uczciwy i zadośćuczyniłeś, to nie daj się zaniepokoić. Nie pozwól dopuścić do siebie pokusy zwątpienia, rozpaczy, bo Bóg jest z tobą nawet w takim momencie.
Jakie to jest niesamowite, że Szaweł przyczynia się do śmierci św. Szczepana, zgadza się na nią, a następnie dokonuje się w jego życiu wielka przemiana i – jak pięknie mówi św. Fulgencjusz z Ruspe: „Tam gdzie pierwszy poszedł Szczepan, ukamienowany przez Pawła, tam w ślad za nim podążył Paweł, wsparty modlitwami Szczepana. Oto prawdziwie życie, bracia moi: Tam Paweł nie wstydzi się zabicia Szczepana, a Szczepan raduje się towarzystwem Pawła, gdyż w obu jest radosna miłość”. Rzeczywistość, która jest możliwa dla każdego człowieka, jeśli potrafi postawić Jezusa po swojej prawicy.
Jeśli każdego dnia stawiam Jezusa po swojej prawicy, jeśli staram się oddać ster mego życia w Jego ręce, jeśli rozumiem moją nędzę, słabość, niemoc, to staram się czerpać od Niego łaskę, to rozumiem, że bez Niego nic nie mogę uczynić, to wyciągam rękę po Jego zwykłą codzienną obecność, zwłaszcza w Eucharystii, to jasne staje się, że dla mnie nie może być Mszy Świętej bez zjednoczenia z Jezusem w Komunii Świętej.
To jest najpełniejsze wzięcie Go na swoją prawicę, zdumiewające, ale takie nam przygotował. Człowieka możemy wziąć pod rękę. Jezus nie tylko daje się nam wziąć pod rękę, On sprawia, że możemy Go przyjąć w siebie. Że może nas przemieniać całkowicie od wewnątrz.
Jeśli w taki sposób rozumiem swoje życie, jest dla mnie jasne, że nie mogę sobie pozwolić na to, bym z tego rezygnował. Nie mogę sobie pozwolić na utratę tak wszechmocnej łaski, która jest w stanie pomóc mi iść drogami tego życia właściwie. Jaki to jest niesamowity dar! Pan Bóg czyni wszystko, aby nasze życie tutaj było całkowicie szczęśliwe – co nie znaczy bezproblemowe! – i aby takie było również po śmierci.
Dodaj komentarz