XXX NIEDZIELA ZWYKŁA

Jeden z rekolekcjonistów opowiada prawdziwą historię kobiety, która nigdy nie potrafiła dostrzec ani szczypty dobra w tym, co czynili inni ludzie. Nawet ich największe starania i bezinteresownie czynione dobro komentowała zawsze: „Na pewno mieli w tym swój interes”. Ta kobieta znajdowała błąd w każdym człowieku, którego krytykowała, nie pozostawiając na nim przysłowiowej suchej nitki. Jej chorobliwa złośliwość doprowadziła do tego, że była skłócona ze wszystkimi, nawet z najbliższą rodziną. Brak akceptacji jakiegokolwiek dobra sprawił, że zaczęła odczuwać jakiś wewnętrzny strach. Zdecydowała się pójść do psychiatry, który niewiele jej pomógł. W czasie wielkopostnych rekolekcji usłyszała w kościele historię ślepca cudownie uleczonego przez Chrystusa. I w tym momencie dzięki łasce Bożej ona również została cudownie uzdrowiona, nie ze ślepoty fizycznej, ale ze ślepoty duchowej.

Uzdrawiając niewidomego Bartymeusza, Chrystus wypełnia proroctwo Jeremiasza mówiące o tym, że w czasach mesjańskich niewidomi i dotknięci kalectwem zostaną uzdrowieni. Aby ujrzeć Chrystusa w sposób fizyczny, oczami swego ciała, musiał najpierw Bartymeusz uwierzyć, czyli ujrzeć Jezusa oczyma swej duszy. Mógł przecież zignorować to, że Chrystus przechodzi drogą, przy której on siedział. Budząca się w jego sercu wiara kazała mu krzyczeć i wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”.

Jego wołanie musiało być tak przejmujące, tak wielkie wrażenie czyniło na ludziach, którzy otaczali Jezusa, że aż nie mogli tego słuchać. Ewangelia mówi, że „wielu nastawało na niego, żeby zamilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»”.

Na świecie żyje wielu nieszczęśliwych ludzi, którzy pozbawieni są tego wielkiego daru, jakim jest wzrok. Nie mogą zobaczyć twarzy kochanych ludzi, piękna otaczającej ich przyrody, wschodu czy zachodu słońca, gwiazd migocących w nocy na bezchmurnym niebie… Niewidomi narażeni są również na liczne niebezpieczeństwa; przechodząc przez ulice nie widzą pędzących samochodów, zbliżających się nieprzyjaznych ludzi, ukazujących się na skórze symptomów choroby, wyrazu twarzy ludzi, którzy z nimi rozmawiają. Postarajmy się zatem chociaż trochę zrozumieć radość Bartymeusza w chwili, kiedy odzyskał wzrok. Jezus otworzył w tym momencie dla niego cały przepiękny świat.

Doświadczenie codziennego życia uczy nas, że oprócz ślepoty fizycznej, istnieje również ślepota moralna. Oczy naszego serca i duszy nazywamy sumieniem. Wszyscy rodzimy się obdarowani przez Boga tym bezcennym darem, który mamy rozwijać i pielęgnować w świetle przykazań i zasad Ewangelii. Dobrze ukształtowane sumienie pozwala nam odróżnić dobro od zła. Zachęca do czynienia dobra i unikania zła. Chwali nas, gdy czynimy dobro i karci, gdy postępujemy źle.

Pomyślmy, jak wielką tragedią jest moralna czy duchowa ślepota. Dotknięci nią ludzie potrafią ranić i krzywdzić innych, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Patologiczni kłamcy kłamią jak z nut i nie czują z tego powodu najmniejszego wyrzutu sumienia. Niemoralni wyzyskiwacze bogacą się na cudzej krzywdzie, handlując narkotykami i bronią, zarabiając na prostytucji i pornografii. Oszczercy szargają dobre imię bliźnich, posuwając się do przestępstw. Nieuczciwi małżonkowie bez skrupułów zdradzający współmałżonka… W takich ludziach nie ma ani szczypty lojalności, prawdy, poczucia winy czy wstydu, ponieważ zabili i zaślepili swoje sumienie.

Nasza ludzka godność, którą zostaliśmy obdarowani przez Boga, pozwala nam widzieć nie tylko piękno przyrody: drzewa, kwiaty, góry, wschody i zachody słońca, ale również  odróżniać dobro od zła dzięki wzrokowi sumienia. Sumienie jest tą osobistą przestrzenią, w której Stwórca woła nas od wewnątrz, z głębi naszego serca, abyśmy szli za Jego światłem.

Fizyczna ślepota jest niebezpieczna dla naszego ciała. Ślepota moralna i duchowa jest niebezpieczna dla duszy. Dar duchowego widzenia – nasze sumienie odróżnia nas od reszty stworzeń, czyniąc nas ludźmi, istotami stworzonymi na obraz i podobieństwo Boże.

Tak jak Bartymeuszowi nam również życie nie oszczędza nieszczęść i upokorzeń. Tak wiele razy czujemy się biedni i moralnie ślepi, upokorzeni brudem i nędzą naszych grzechów. Powinniśmy wtedy wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nad nami!”. Ulituj się nade mną, ponieważ zabiłem moje sumienie poprzez nadużywanie narkotyków, alkoholu, zatracenie się w seksie… Ulituj się nade mną i przywróć wzrok mojej duszy, abym nie był niewolnikiem dóbr materialnych, wygody, pieniędzy. Ulituj się nade mną, bo targają mną pokusy i namiętności, zżera pycha i nienawiść do ludzi. Jezusie, Synu Dawida, ulecz mnie z duchowej nędzy, przywróć wzrok sumieniu i spraw, abym duchowo przejrzał.

Zakończmy to rozważanie modlitwą żołnierza, który w czasie bitwy został zraniony w głowę i bał się utraty oczu.

Panie, nie zabieraj mi światła moich oczu! Ale jeśli już taka jest Twoja wola, to zostaw mi przynajmniej światło umysłu. Jeśli zaś i tego chcesz mnie pozbawić, zostaw mi przynajmniej światło wiary.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*