Miłość jest najczęstszym tematem w literaturze, piosence, filmie, zwłaszcza miłość nieprzeciętna, kiedy ktoś rezygnuje z bogactwa, kariery, zawodu, kiedy ryzykuje zdrowie, a nawet życie, byle tylko być z ukochanym człowiekiem. O takiej miłości każdy marzy, bo ona nadaje życiu blask i sens. Taka wielka miłość zdarza się jednak rzadko. Najczęściej to, co zdawało się nią być, z biegiem czasu słabnie i kończy się rozczarowaniem czy wręcz tragedią. „Wielka” miłość okazuje się tylko wielką namiętnością i egoizmem, w którym człowiek zostaje oszukany, wykorzystany, a na koniec porzucony. Prawdziwa miłość z czasem wzrasta, przynosi człowiekowi trwałą radość i szczęście. Jej sprawdzianem jest gotowość do wyrzeczenia się wszystkiego, oddania wszystkiego ukochanej osobie. Niewiele było takich dojrzałych miłości w historii ludzkości. Te najbardziej spektakularne przetrwały w zbiorowej pamięci ludzi, zostały zapisane, utrwalone. Są wzorem, punktem odniesienia, przypomnieniem, zachętą, przedmiotem tęsknot.
Ewangelia jest zapisem autentycznej, wielkiej miłości. Oto Chrystus porzuca wszystko, oddaje swoje życie, bo umiłował każdego z nas do końca. Pragnie być zjednoczony z każdym człowiekiem. Pozostał pośród nas, z nami. Odkrycie tej miłości, przyjęcie jej oraz odwzajemnienie własnym oddaniem oznacza dla człowieka spełnienie jego najgłębszych pragnień. Spotykamy tu bowiem najczystszą miłość, pozbawioną wszelkich odruchów egoizmu, opartą na prawdzie, trwałą, a nawet wieczną, miłość nie tylko ludzką, ale i Bożą. Taka miłość nie tylko zaspokaja pragnienie serca człowieka, ale je przekracza. Bóg, który oddaje swe życie na ofiarę za grzechy, który dźwiga nasze nieprawości, który nam współczuje, który staje się naszym sługą i niewolnikiem, który nas miłuje, nasyca nasze życie pokojem i łaską, zanurza je w sobie.
Otoczony i napełniony taką miłością człowiek, przezwycięża w sobie samotność, lęk, egoizm, słabość i zaczyna miłować Boga i innych ludzi tak, jak sam jest miłowany. Zaczyna miłować miłością Bożą, która przewyższa czysto ludzką miłość. Nie oznacza to odczłowieczenia ludzkiej miłości, pozbawienia jej ciepła, czułości, pasji, ale prowadzi do jej intensyfikacji i oczyszczenia z tego, co ją zaciemnia i pomniejsza, do jej ugruntowania w prawdzie i wierności Bożej.
Odkrycie miłości Bożej i życie nią to odkrycie istoty Ewangelii i spełnienie życia. Ewangelia miłości otwiera przed człowiekiem pełnię życia. Widać to najlepiej na przykładzie świętych. Oni są świadkami miłości Boga. Doświadczyli jej, uwierzyli w nią i przyjęli, żyli nią i objawili innym w sposób bardzo konkretny, często po ludzku heroiczny. Święty Wincenty à Paulo przez kilka lat dzielił los więźniów, galerników, aby im pomóc wrócić do normalnego życia. Istniały nawet specjalne zakony zajmujące się wykupem niewolników. Ich członkowie starali się o środki potrzebne do ich wykupu, a niekiedy zastawiali za nich samych siebie. Matka Teresa z Kalkuty towarzyszyła biednym i umierającym, by w ten sposób okazać im swoją miłość. Miłość jaśniejąca w świętych zadziwiała współczesnych im i wciąż zadziwia. Jest to miłość Boża, którą urzeczywistnili w swoim życiu.
Ewangeliczna miłość do Boga i do bliźniego nie jest konkurencją dla miłości małżeńskiej i rodzinnej. Nie chodzi o to, żeby wszyscy wstąpili do zakonu czy wybrali stan kapłański. Chodzi o to, żeby ewangeliczna miłość była obecna w miłości narzeczeńskiej, małżeńskiej, rodzinnej. Jeśli każdą ludzką miłość przepoimy miłością Bożą, to wówczas nasza ludzka miłość będzie jaśnieć pełnym blaskiem, będzie prawdziwa, trwała, owocna, obdarzy każdego głębokim szczęściem. Człowiek będzie w stanie przezwyciężyć egoizm i oddać wszystko kochanej osobie na wzór Chrystusa i dzięki Jego łasce. Ewangelia ma moc uchronić ludzką miłość przed skarłowaceniem, nadużyciem, złudzeniem, przemijaniem.
„Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Przyszedł, aby miłować do końca i pozwolić nam również miłować na Jego wzór.
Dodaj komentarz