Siostry i Bracia!
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii Mistrz z Nazaretu z wyrzutem stwierdza: „Ten lud czci mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode mnie” (Mk 7). Mówi więc Jezus o pewnego rodzaju obłudzie, która sprawia, że człowiek stwarza pozory bycia kimś pobożnym, szlachetnym. Obłuda polega na pokazywaniu siebie światu takim, jakim w rzeczywistości się nie jest. Dlatego też wydaje się, że długo nie stracą na aktualności słowa satyrycznego utworu pt. Dewotka, napisanego przez biskupa Ignacego Krasickiego:
Dewotce służebnica w czymś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła;
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: „…i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy” – biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!
Nie wystarczy więc deklarować, że jest się wierzącym. Za ową deklaracją muszą iść czyny. Cóż z tego, że uczestniczymy w mszy, skoro i tak nie przejmujemy się wskazaniami Ewangelii czy Kościoła. Trzeba jednak odróżnić obłudę od niekonsekwencji i nieporadności. Najlepiej to zjawisko pokazać na pewnym przykładzie. Pod wpływem badań nad rodziną powstał swoisty katalog cech męża, których oczekują żony (według amerykańskiego psychologa):
- Zadowolony ze wszystkiego, co otrzymuje od żony.
2. Wszystko spostrzegający.
3. Taki, co od czasu do czasu przynosi kwiaty.
4. Taki, co pamięta o rocznicach.
5. Taki, który słowami i czynem okazuje, że żona jest jedyna.
6. Używa słowa i pojęcia „my”.
7. Spędza z żoną przynajmniej niedziele i święta.
8. Rozumie naturalną regulację poczęć.
9. Nie twierdzi, że dzieci to wina jego żony.
10. Nosi ją na rękach (niekoniecznie dosłownie).
Akceptowanie owego katalogu, ale i trudność w zachowaniu tych wskazań nie jest obłudą. Jednak ciche nieprzestrzeganie tych podpowiedzi z jednoczesnym zachwalaniem ich ma już posmak obłudy. Co oznacza zatem obłuda w wierze? Oto najczęściej spotykane grzechy obłudy:
– Rozmijanie się z deklarowanymi przekonaniami dotyczącymi swojego postępowania.
– Udawanie zaangażowania w modlitwę i liturgię.
– Pozorowanie aktywności w działalności grup religijnych.
– Oburzanie się i gorszenie zjawiskami w Kościele, które na co dzień goszczą w domu obłudnika.
– Pouczanie innych w sprawach, w których samemu postępuje się odwrotnie.
– Manifestowanie własnego osłabienia religijnego pod wpływem bulwersujących wydarzeń w Kościele, a w konsekwencji wykorzystywanie ich jako pretekstu do luzu moralnego.
Obłudników spotkamy wszędzie, także w Kościele. Powstają jednak pytania: Czy należy się nimi gorszyć? Czy obłuda obecna w życiu społecznym ma osłabiać więzi z Bogiem, Kościołem czy drugim człowiekiem? Odpowiedzi można poszukać w pewnym dialogu duszpasterskim:
– Mam problem, proszę księdza. Mam naprawdę problem, ponieważ widzę, że w Kościele jest zbyt wielu ludzi obłudnych – powiedział do pewnego duszpasterza znajomy student.
Ksiądz odpowiedział:
– Masz rację, są tacy. Zawsze tacy byli i zawsze będą. Czy widziałeś kiedyś podrobiony banknot?
– Nie, ale słyszałem o czymś takim.
– Czy widziałeś kiedyś podrobiony nikiel?
– Nie. Nikiel nie jest wart podrabiania.
– Słusznie. Powiedziałeś, że w Kościele są tacy, co „modlą się pod figurą, a diabła mają pod skórą”. A czy widziałeś fałszywego grzesznika, fałszywego pijaka albo podrobioną rzecz, która jest właściwie bezwartościowa?
– Nie.
– Powodem podrabiania chrześcijaństwa jest to, że prawdziwy chrześcijanin jest wart podrabiania. Fakt, że w Kościele znajdują się obłudnicy, wskazuje na to, że usiłują zgodnie z wymogami świata imitować to, co jest bardzo dobre. Mówiąc, że w Kościele znajduje się wielu obłudników, wygłaszasz pod jego adresem wspaniały komplement. Zauważyłeś obłudników w związku studentów, na uniwersytecie, w klubie?
– Oczywiście, że tak – odpowiedział.
– Dlaczego więc nie rezygnujesz ze studiów? Odchodzisz z Kościoła z powodu obłudników, to zrezygnuj też z uniwersytetu. Gdzie twoja konsekwencja? Nie osądzaj na podstawie najgorszych. Patrz na najlepszych.
Obyśmy nigdy nie zasłużyli na opinię, że nasze postępowanie jest faryzejskie. Obyśmy nigdy nie mieli zarzutu bycia obłudnym i dwulicowym. Aby tak się stało, trzeba pamiętać o tej przestrodze Jezusa: „Wszystko zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7).
Ale często przychodzi nam także mierzyć się z problem zgorszenia – właśnie chociażby obecnością obłudników w Kościele. Podobnie ma się też rzecz, gdy obserwujemy naszą rzeczywistość przepełnioną skandalami z udziałem ludzi Kościoła. Jaką postawę należy przyjąć? Czy właściwym jest rozpisywanie się o tych faktach na rozmaitych forach? Czy właściwym jest solenne potępianie ich razem z ich czynami? Owszem należy i ofiarom i sprawcom oddać stosowną sprawiedliwość. Ale czy należy brudzić swoje serce zapamiętaniem w złości, krzywdzie i żalu? Uważam, że właściwszą postawę proponuje nam patron wczorajszego dnia, święty Augustyn z Hippony. Uważam, podobnie jak on, że „lepiej jest rozmawiać z Bogiem o grzeszniku”. Uważam, że za tych wszystkich którzy czasem bardzo się pogubili należy się bardziej modlić niż ciągle wytykać im ich upadki. Choć zaznaczam: czym innym jest ich słuszne rozliczenie.
Pamiętam jak kiedyś powstała dość poważna sprzeczka wśród grona ministrantów mojej parafii. Zakończył ją ksiądz proboszcz Marek Zając. Powiedział wtedy: „tego nas Pan Jezus nie uczył”. I to był finalny argument! Myślę, że warto w podobnych sytuacjach bardziej skupić się na tym co Pan do nas mówił! Bo On owszem mówił o kamieniu młyńskim, ale nałożył na nas obowiązek przebaczenia i modlitwy tak za wrogów jak i za grzeszników. I pamiętajmy! Że jeśli dajemy zgorszenie nie potrafiąc przebaczyć „lapsi” – czyli upadłym -przebaczyć! nie zaś darować słusznej kary – to możemy (ponieważ nie liczymy się także z nauką Mistrza,) również stać się siewcą zgorszenia i zasłużyć na podobny kamień młyński.
Dodaj komentarz