XIV NIEDZIELA ZWYKŁA

Dzisiaj Chrystus jest lekceważony i odrzucany przez wielu ludzi! Serce współczesnego człowieka zatwardziało w samouwielbieniu i samozadowoleniu. Człowiek mocno uwierzył w siebie; tak bardzo zaufał swoim możliwościom i rozumowi, że Bóg jest mu już niepotrzebny, że Jezus mu przeszkadza. Człowiek współczesny tak bardzo zapatrzył się w siebie i swoje możliwości, że odważa się poprawiać samego Stwórcę i zarzucać Mu błędy.

Współczesny człowiek nie chce słuchać o swoich słabościach, nie chce, aby mu przypominano jego ułomności i niedoskonałości, nie chce mieć nad sobą żadnego mistrza i Boga, bo czuje się zniewolony, zapominając, że to właśnie on sam się najbardziej zniewala: ułudą wolności i anarchią samowoli. Być może dlatego i w naszych czasach tak trudno jest Jezusowi zdziałać jakikolwiek cud – bo Mu nie wierzymy, bo powątpiewamy o Jego boskości. Dzisiejszy człowiek za bardzo zaufał sobie samemu i w swojej zarozumiałości odrzucił i nadal odrzuca Jezusa, i sam szuka zbawienia w rozkoszach, w szaleńczym zaspokajaniu swoich wydumanych potrzeb, w rozrywce, w seksie, w dobrach materialnych. Człowiek przygotował we własnej pysze swój mały ludzki raj, który stał się dla niego piekłem.

Człowiek w zarozumiałości odrzucił Jezusa, odrzucił z pogardą i lekceważeniem Tego, który przyszedł dla zbawienia człowieka.

Mój drogi! Spójrz na swoje słabości i uznaj, że to Jezus jest ostatecznym wzorcem człowieka i zbawicielem. Uznaj swoją małość i ułomność, swoją grzeszność, abyś mógł doświadczyć niezwykłego działania samego Boga.

Dlaczego, Panie, jesteś dzisiaj lekceważony?

Panie, Ty jesteś Synem Bożym. Jak sam w Ewangelii poświadczasz, znasz Ojca i przez Niego zostałeś posłany. To właśnie Ty, Panie, objawiasz ludzkości Boga. Choć przyszedłeś do swoich i swoi Cię nie przyjęli – dajesz nieustannie świadectwo o Ojcu.

Widzieli Cię nie tylko powołani uczniowie, widziały Cię tysiące ludzi korzystających z Twojej dobroci, otrzymujących podzielony chleb, łaskę zdrowia, lekcję życia, a przede wszystkim ogromną miłość. Ciebie jako Syna Bożego widzieli Piłat, Herod, Annasz i Kajfasz. Na drzewie krzyża widzieli Cię świadkowie konania na Golgocie.

A wcześniej – Twoi najbliżsi, Panie. Wśród nich wzrastałeś, byłeś obecny, pracowałeś, modliłeś się w synagogach, w świątyni jerozolimskiej. Zapraszali Cię, tłumaczyłeś im księgi proroków, których słowa wypełniły się w Twojej osobie.

Panie, Ty przebywasz wśród nas, ale my często nie chcemy Cię zauważyć.

„Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych, w swoim domu może być prorok tak lekceważony” (Mk 6,4). Można to jasno podsumować: byli to ludzie spragnieni cudów, ale nie Boga. O Jego mądrość pytają jedynie tak: Skąd On, syn cieśli, ją ma? Gdyby dzisiaj Jezus stanął na ulicach naszych wiosek i miast – tak osobiście, działając i przemawiając – czy nie byłoby podobnie jak w Nazarecie? Jakże bolesna jest ludzka niewiara, uprzedzenie, zawziętość, lekceważenie Boga i tego, co Boże.

I powiedz, mój drogi, dlaczego dzisiaj tyle zwątpienia, rozpaczy, duchowej tandety i płycizny myślenia. Gapisz się godzinami w telewizor, w gazetach przekonują cię, że piszą prawdę. Karmią cię skandalami, aferami, pomówieniami i obiecankami. Współczesny człowieku, zgubiłeś to, co najważniejsze w życiu. Zgubiłeś Chrystusa.

Jezus, wzór człowieka, sponiewierany, zlekceważony przez rodaków, a teraz przez nas, ludzi wierzących.

Jak łatwo odwrócić się od Boga, najczęściej dla uspokojenia swojego sumienia, pochwały głupoty, dla grzesznego, niby wygodniejszego sposobu bycia.

Jak będziesz się czuł, gdy twoi bliscy, krewni, ludzie uważani za przyjaciół cię zlekceważą, okażą swoją wrogość, gdy ciebie znieważą? Może dlatego – jak kiedyś Chrystusa – że będziesz zbyt dobry.

Skutki odrzucenia Boga okażą się bardzo bolesne. Wierzyć i zaakceptować Boga może tylko człowiek, który jest świadomy swojej słabości, duchowego ubóstwa i grzeszności. Tylko człowiek, który pragnie otrzymać od Boga to, czego sam nie ma i czego sam nie potrafi dokonać, może Mu w pełni zaufać. Jeśli napełniłeś duszę samym sobą, to wówczas nie masz już miejsca dla Boga. Bóg kocha każdego z nas bez granic i bezinteresownie.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*