XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA

W pierwszym czytaniu słuchamy dziś proroka Ezechiela. Warto sobie najpierw uświadomić, że działał on w okresie niewoli babilońskiej. Deportowany został do Babilonu przez Nabuchodonozora w 597 roku przed Chr. Było to drugie już wysiedlenie Żydów z ziemi palestyńskiej do Babilonu, które ocaliło jeszcze świątynię. Najbardziej przykre stało się trzecie przesiedlenie (587/586 r.), dokonane po zdobyciu Jerozolimy; miasto zostało zniszczone całkowicie wraz ze świątynią. Słowa proroka, których dziś słuchamy, były wypowiedziane między drugą i trzecią deportacją, a więc jeszcze przed zburzeniem świątyni.
Pan Bóg przemawia do swojego ludu, dając odpowiedź na stawiane Mu „zarzuty”. Głosi radosną prawdę, że nie chce śmierci grzesznika, ale zawsze czeka na jego nawrócenie. Naród żydowski tworzył społeczność wybraną w sposób szczególny przez Boga, oddzieloną od innych narodów. W związku z tym wszyscy Izraelici ponosili jakby konsekwencje przynależności do tego samego ludu, musieli jako cały naród przeżywać raz bardziej radosne, to znów niezwykle smutne chwile. Do takich należała z całą pewnością niewola babilońska, którą właśnie aktualnie przeżywał naród wybrany. Znaczna część jego członków znalazła się już w Babilonie, nad częścią zaś pozostałą w Palestynie wisiała groźba zniszczenia świętego miasta wraz ze świątynią i deportacji ocalałych Izraelitów do niewoli. Zrozumiałą jest rzeczą, że takie właśnie chwile zmuszają do refleksji oraz do głębszego przeanalizowania zaistniałej sytuacji. W związku z tym wielu rozgoryczonych uważało, że dzieje się im krzywda, że muszą cierpieć nie za swoje winy.
Odpowiedź Boga jest jasna: istnieje odpowiedzialność indywidualna, każdy człowiek zdaje przed Bogiem sprawę ze swego życia; ale nie można być sprawiedliwym tylko w pewnym okresie swojego życia, a później zejść na złą drogę. W takiej sytuacji człowiek ściąga na siebie słuszną karę Bożą. Kto jednak znalazł się na złej drodze, ma zawsze możność opamiętać się i dokonać nawrócenia.
Pan Jezus przez swoją przypowieść o dwóch synach nawiązuje wyraźnie do tematu podjętego przez Ezechiela w Starym Testamencie. Przypowieść ukazuje dwie postawy, a mianowicie człowieka, który pozornie jest bardzo chętny do wypełnienia zleconego mu zadania, lecz nie dotrzymuje słowa, oraz człowieka, który początkowo wyraża sprzeciw, ale później – po głębszym zastanowieniu – spełnia wolę swojego ojca. Przypominają się tutaj inne słowa Chrystusa, które zapisał również św. Mateusz: „Nie ten, który mówi: «Panie, Panie», wejdzie do Królestwa niebieskiego, lecz ten, który spełnia wolę Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Tak więc u Boga liczą się przede wszystkim czyny, a nie słowa; działanie przynoszące owoce dobrych czynów, a nie słomiany entuzjazm.
Chrystus kierował tę przypowieść bardzo wyraźnie pod adresem faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy byli Jego nieprzejednanymi wrogami. Uważali oni siebie za sprawiedliwych i pogardzali innymi, ale przecież nie przyjęli Ewangelii, chociaż tyle wypowiedzili pięknych słów wyrażających rzekomą gotowość przyjęcia królestwa mesjańskiego. Z tej racji stają się świadkami rzeczy niesłychanych: oto celnicy i nierządnice wchodzą przed nimi do Królestwa Bożego.
Z przypowieści płynie i dla nas ważna nauka: tylko wtedy stajemy się godnymi Królestwa Bożego, jeśli czynem odpowiadamy na Boże powołanie. Pan Jezus ciągle zwraca się do nas z wezwaniem, abyśmy postępowali zgodnie z Ewangelią. Naszą odpowiedzią mają być nie piękne słowa, wyrażające naszą gotowość, ale praktyczne wypełnianie prawa ewangelicznego.
Przebywając w więzieniu kieruje Apostoł do umiłowanych dzieci (za jakich uważał Filiipian) ważne napomnienia, które miały na uwadze pełną realizację Ewangelii. Wzywa ich przede wszystkim do zachowania jedności, o którą – jak wiemy – tak gorąco modlił się Chrystus w Wieczerniku, w przeddzień swojej męki. Winna się ona stać najpiękniejszym owocem miłości, wyrazić we wspólnym duchu. Wszyscy chrześcijanie powinni mieć tylko jedno pragnienie, aby przez dokładne naśladowanie Chrystusa stali się uczestnikami tej chwały, która stała się Jego udziałem (gdy chodzi o człowieczeństwo) od chwili, gdy zasiadł po prawicy Ojca.
Jedność nie jest czymś łatwym do osiągnięcia: człowiek może stworzyć wiele przeszkód, które nie pozwolą jej zrealizować. Apostoł wskazuje dziś na dwie przeszkody. Mówi najpierw o „niewłaściwym współzawodnictwie”, z czego pośrednio wynika, że może być również właściwe współzawodnictwo, w którym wierni jakby dopingują się nawzajem, aby osiągnąć największe postępy w świętości. Takie jednak współzawodnictwo wyklucza próżną chwałę, która stanowi drugą przeszkodę. Stąd zaczyna się źle dziać wtedy, gdy ktoś współzawodniczy z tym nastawieniem, by mieć okazję do przechwalania się swymi osiągnięciami.
Aby uchronić swoich umiłowanych synów od tych niebezpieczeństw, wskazuje im Apostoł niedościgły przykład pokory Syna Bożego, który uniżył samego siebie i stał się posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Najlepszym zatem i najbardziej skutecznym lekarstwem na wszystkie siły odśrodkowe, nie pozwalające osiągnąć jedności we wzajemnym współżyciu, jest nie co innego, tylko prawdziwa pokora.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*