Droga Siostro Drogi Bracie! Kim ja jestem? To pytanie, które koniecznie słuchając liturgii słowa dzisiejszej niedzieli muszę sobie zadać. Bo przecież wiem, że jestem ochrzczony. Wiem, że byłem nawet u bierzmowania. I nawet jestem dziś – być może jak co niedziela – na Eucharystii. I to piękne. To bardzo cieszy bo przecież pielęgnuję swoją więź z Chrystusem. Ale w szkole Kościoła, Boski nasz Nauczyciel daje nam dziś kolejną lekcję. Ciągle słyszymy, czytamy jak bardzo dzisiejszy świat punktuje nas chrześcijan. Szuka błędów to poszczególnych kapłanów czy co gorliwszych katolików. Szuka by potem móc powiedzieć: „widzisz…. a taki święty…. A tak paskudnie obchodzi się z bliźnimi”. I Pan Jezus doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego w dzisiejszej ewangelii mówi do nas że jesteśmy miastem położonym na górze. Jak to się zwykło mówić: jesteśmy „na świeczniku”. Każdy śledzi nasze czyny. I bardzo źle to o nas świadczy, jeśli my, którzy otaczamy ołtarz Pański, zaraz po wyjściu z świątyni zapominamy o tym, że Pan Jezus przyszedł aby służyć. Że trzeba nam mieć miłosierdzie i wyrozumiałość względem innych, że trzeba być tak jak Pan Jezus zwyczajnie dobrymi. Ale Pan Jezus mówi nam dziś jeszcze coś więcej. Mówi nam, że tak jak On jest światłem – tak również i my. Co to oznacza? Co oznacza, że mamy być światłem dla świata? A no mamy ciągle promieniować dobrocią Chrystusa. Mamy ciągle być Jego obrazem. Jego ikoną. Mamy swoją modlitwą, za świat rozpraszać mroki grzechu. Mamy jednocześnie oświecać innym, tym którzy Chrystusa nie znają, drogę do poznania Go. Ale mamy również być solą. I Pan Jezus podkreśla, że mamy być solą niezwietrzałą. Chciało by się nawet powiedzieć – „solą egzorcyzmowaną”. Tak popularną ostatnimi laty w niektórych środowiskach. Cóż znowu oznacza to bycie solą? Z jednej strony mamy dodawać temu światu smaku. Tak jak sól dodaje potrawą. Mamy pełniąc chrześcijańskie uczynki miłości – ze względu na Chrystusa i w Imię Chrystusa ( jak z obrazu „Quo vadis?” Kawalerowicza, gdy umierający na krzyżu Glaukus wybacza zdrajcy Chilonowi – „W Imię Chrystusa wybaczam ci”). Ale z drugiej strony sól ma jeszcze inne właściwości. Choć może dziś już nieco zapomniane… w dobie lodówek. Jednak sól jest konserwantem. Ona chroni przed zepsuciem. Ta funkcja jest znacznie ważniejsza niż kwestia smaku. My mamy chronić przed zepsuciem. Czasami musimy jasno mówić co jest dobre a co złe. Że zabijanie dzieci jest złe. Że wykorzystywanie dzieci jest złe. Że tęcza ma siedem kolorów nie sześć. Że dekalog wciąż obowiązuje. Że wszystkie Boże przykazania są tak samo ważne. Również te nadane już w Raju. Choćby mnóżcie się. Albo przykazania nadane Noemu. Przykazanie troski o świat. Troski o zwierzęta. One też obowiązują i nie wolno o nich zapominać. To też oznacza bycie solą. I tu dopiero widać jak ważne jest to by nie zwietrzeć. I ważne jest by w tym byciu solą nie potępiać. Bo tu łatwo jest przejść od smaku słonego do kwaśnego. Do kwasu faryzeizmu. Nie mówić: „o ci tacy źli a my tacy ładni”. Za błądzących trzeba się przede wszystkim modlić. I być miłosiernym. Bo przecież Pan również nam okazał miłosierdzie. Obmył nas w wodach chrztu z grzechów. Mało tego obmywa ciągle i ciągle nam wierzy na nowo w sakramencie pokuty. I my też tak powinniśmy. Wiele łatwiej jest potępiać grzeszników. Ciężej jest rozumieć. Owszem. Przyjmując postawę zasadniczej wierności ewangelii można czasem temu światu także solą w oku. Znamy to. Jednak tym bardziej musimy dobrze czynić. Pięknie nam o tym mówi dziś prorok Izajasz. Dzielić chleb z głodnym… Nie wygrażać palcem…. Wyzbyć się przewrotności. Bo bycie chrześcijaninem zobowiązuje. Nie kończy się ono jedynie przy ołtarzu. Tu ma swoją kulminację. Jednak jeśli wychodząc z kościoła. Jeśli maczając dłoń na przeżegnanie w wodzie święconej kończę moje chrześcijańskie uczynki…. To jestem co najwyżej przepaloną żarówką…. A moja sól nie tylko zwietrzała ale i rozpuściła się w wodzie mojej miłości własnej. A to nie o to chodzi! Tego nas Pan Jezus nie uczył! I wtedy dopiero będziemy światłem i solą prawdziwą. Wtedy będziemy grodem czystym. Pięknym miastem położonym na górze jako przykład. Wtedy i o nas będą opowiadać („pobożne plotkarki” jak to o Annie Fanuelowej, z ewangelii o ofiarowaniu Pańskim powiedział w zeszłą niedzielę Ojciec Święty) jak o pierwszych chrześcijanach: „jak oni się miłują”. Wtedy ludzie będą widzieć nasze dobre uczynki i będą wychwalać naszego Ojca, który jest w niebie. Wtedy, wołając do Pana zawsze będziemy wysłuchani.a
Dodaj komentarz