33 Niedziela Zwykła – 17.11.2019

Róża cudna zwiędnie woń utraci kwiat, słońce kiedyś zgaśnie minie cały świat…

Tak śpiewamy w jednej z pieśni… i takie myśli nasuwają się nam gdy spoglądamy za okno. Za nami połowa listopada. Obserwujemy już głęboką jesień. Czasem pogrążamy się też w melancholii…. A Kościół także pragnie nam przypomnieć o przemijalności czasu. Czasu tak naszego osobistego życia jak i dziejów.

Zachęca nas jednak usilnie do dwóch rzeczy: do ufności i radosnego oczekiwania wypełnienia się obietnicy powtórnego przyjścia Pana oraz do budowania codziennie naszej społeczności.

Trochę tak jak powiedział kiedyś Ghandi: „Pracuj tak jak byś miał żyć wiecznie a żyj tak jakbyś miał umrzeć jutro.” Albo pochodzące od św. Benedykta słowa: „Módl się i pracuj”.

Bo owszem, w pierwszym czytaniu na dzisiejszą niedziele prorok Micheasz mówi do nas o nadchodzącym i palącym dniu gniewu Pana, ale zaraz dodaje, że dla czczących Imię Pana wzejdzie słońce sprawiedliwości. Podobnie zaś w drugim czytaniu św. Paweł zachęca nas do niepoddawania się niepokojom ale do spokojnego i bogobojnego życia. Życia przepełnionego pracą i spokojnym oczekiwaniu na Pana.

Sam Pan o tym mówi do nas, abyśmy nie dali się zwieść, tym którzy od wieków głoszą kolejne daty końca dziejów. Zbawiciel nakazuje nam nie iść za nimi i nie trwożyć się. Często przecież ci wszyscy fałszywi prorocy, o których słyszymy my, nasze pokolenie, przynajmniej od 20 lat, mają na celu tylko siać zamęt i trwogę. Głoszą szumnie „koniec świata”, zapominając jednocześnie co on w istocie oznacza.

A przecież my dobrze pamiętamy słowa aniołów towarzyszących wniebowstąpieniu Pana Jezusa: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzicie Go wstępującego do nieba”. (Dz 1,11)

I tak zostało do dziś w Kościele… My patrzymy w niebo… Zawsze kiedy odmawiamy modlitwę Ojcze nasz, której nauczył nas Mesjasz, wołamy: Przyjdź królestwo Twoje! A wypełniając przykazanie „to czyńcie na moją pamiątkę” również głosimy Jego śmierć aż przyjdzie – jak zauważa to św. Paweł w liście do Koryntian (1Kor 11,26).  Dla nas „koniec świata”, to obietnica radości z powtórnego przyjścia ukochanego przez nas Zbawiciela.

Jednak wiemy też dobrze, że tak jak świat nie przyjął swojego Pana niegdyś, tak i prześladuje nas, Jego uczniów. Ale On zachęca nas do ufności i nie poddawania się zwątpieniu, lecz przyjęcia wszelkiego prześladowania, jako sposobności do składania świadectwa. I nie zostajemy z tym samymi. Pan obiecał nam pomoc. Przecież w sakramencie bierzmowania otrzymujemy Ducha Świętego, który pomaga nam i umacnia nas byśmy umieli żyć według świętej wiary ale i bronili jej i składali świadectwo.

Jaką więc powinniśmy przyjąć postawę, gdy słyszymy o prześladowaniach naszych braci na całym świecie? Powinniśmy prosić by ich świadectwo krwi, które składają przyniosło plon wiary w sercach ich prześladowców.

Jaką zaś postawę wobec głosicieli trwogi a to kolejno: dwutysięcznego roku, skończonego już kalendarza majów, zmian klimatu, asteroid, ewentualności wojen atomowych i tym podobnych…

Przecież wiemy dobrze! Powinniśmy nabrać ducha i wznieść nasze głowy ku Panu bo zbliża się On… Nasz Odkupiciel. Nasze Słońce sprawiedliwości!

Wołajmy dziś wraz z całym Kościołem, także z tymi którzy cierpią ze względu na wiarę w Pana: Głosimy śmierć Twoją Panie, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twojego przyjścia w chwale!

Dk Marcin Dzula

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*